sobota, 31 sierpnia 2013

Żyję i mam się dobrze :)

Dawno nic nie pisałam, tak jakoś wyszło.
Trochę zabiegania, jeszcze w trakcie sesji zaczęłam nową pracę, ale o tym zaraz.
Poza tym nie chciałam pisać tak z czapy.

Tak mi się wydaje, że mimowolnie i podświadomie ludzie piszący blogi trochę się retuszują.
Chodzi mi o takie osobiste blogi, gdzie piszą tak o sobie i od siebie.
Myślę, że nie wynika to wcale z chęci przekłamania rzeczywistości, często może po prostu chcą zachęcać, budować, a nie zniechęcać.
Z drugiej strony to przecież prawda niesie wolność.
Dlatego czasem wolę nie pisać nic.
No niestety obawiam się, że nie zawsze mój obraz rysujący się na podstawie tego bloga jest w 100% zgodny z rzeczywistością...

Ale przejdźmy do konkretów.
Mam nową pracę, mam super szefa, czuję, że zaczyna się jakiś nowy etap w moim życiu.

W sumie do tej firmy trafiłam w stylu "do trzech razy sztuka".
Już dwa razy wysyłałam tam papiery, za każdym razem się odzywali, ale raz przez już przez telefon wyszło, że nie o to mi chodzi, drugi raz byłam na rozmowie, ale i to nie było to.
Tym razem szukali praktykanta  w innym rodzaju; od razu wiadomo było, że będę tam mieć kontakt z niemieckim :)
No więc za rozmową koleżanki- dzięki Julia :), postanowiłam wysłać tam cv po raz trzeci.
Tym razem szef najpierw postanowił zweryfikować, czy rzeczywiście "szprecham", więc miałam po pierwsze niepodziewany, całkowicie niezapowiedziany telefon z Drezna. Z racji, że po głosie myślałam, że dzwoni moja koleżanka, która wraz z moim Przyjacielem, a jej mężem przeprowadziła się kilka dni wcześniej do Niemiec, było śmiesznie :)

Suma sumarum wylądowałam w tej kameralnej firmie :)
Po moich różnych doświadczeniach zawodowych niesamowitą Bożą łaską jest mieć tak wyrozumiałego, pomocnego, zachęcającego, motywującego szefa; który notabene Boga traktuje bardziej poważnie niż większość Polaków Katolików...
Na początku byłam trochę przerażona, że nie ogarnę tego wszystkiego, że nie dam rady itd., standardowe kity, które wciska nam diabeł, a które niestety zbyt często łykam.
Dziś po 2,5 miesiącach widzę, że rozwijam skrzydła, dzięki Bożej pomocy i wsparciu szefa.
A więc zostaję w tej firmie.
Mój szef i ta praca są tak elastyczni, że pogodzę to z moimi dziennymi studiami.
Nie miałam pojęcia, że istnieją takie prace, tacy ludzie...
Wciąż nie wierzę i nie ogarniam, jak to Bóg to zorganizował.
Jak wiedział, że moja poprzednia praca się skończy, jak wszystko przygotował tak, że praktycznie nie miałam dnia przerwy.
Ponadto coś co miało być wakacyjną praktyką, przerodziło się w stało współpracę, a docelowo mogę mieć tzw. etat, jeśli zechcę.
Tak właściwie, gdyby mi zależało, już na tym etacie dostałabym umowę o pracę w niepełnym wymiarze etatu.
To wszystko w świecie bezrobocia, śmieciowych umów.
Jak tak o tym myślę, dostałam od Boga pracę skrojoną na miarę.
Tak o po prostu.
Czuję, że zaczyna się dobry okres w moim życiu :)

Chciałam podzielić się z Wami jeszcze świadectwem o tym, że prawdziwie wszystkie włosy na naszej głowie są policzone i że Bóg strzeże nas na każdym kroku. 
Pewnego ranka, gdy jechałam rowerem do pracy, na dużym skrzyżowaniu wepchnął mi się tuż przed nosem wielki turystyczny autobus. Rezultat był taki, że prawie mnie zgniótł, bo taki jest tak układ skrzyżowania. Gdy z siadłam z roweru, rozpłakałam się, ponieważ zdałam sobie sprawę, że gdyby nie Boża ochrona, mogłoby być nieciekawie. Gdy o tym myślę, jestem tak wdzięczna Bogu, że żyję
Notabene dzień wcześniej odwiedziłam w szpitalu koleżankę, modliłyśmy się razem, a ona modliła się m.in o moją ochronę!


Poza tym widzę jakieś ożywienie na rynku korepetycji.
Obawiam się, że muszę zacząć domawiać, bo nie ogarnę tego wszystkiego...
Generalnie wyglądana to, że błogosławieństwo wali drzwiami i oknami :P

Poza tym szukam głębi, bo czuję, że to jeszcze nie jest to.
Mam dość ślizgania się po powierzchni.
Chcę, by prawdziwie Chrystus był rzeczywistością w moim życiu.
Nie chcę tylko emocji i pustych słów, stawka jest zbyt duża, a On jest zbyt wspaniały.
Jestem mu wdzięczna, że On tak kocha, tak szuka, tak woła,
że jest Bogiem zazdrosnym,
że będzie zagradzał nam drogi, które mogłyby odwieźć nas od Niego.
On wie, że kochamy Go w głębi naszych serc,
On wie, jak słaba jest nasza miłość,
tak bardzo chce uczyć nas kochać siebie,

tak bardzo chce pomóc nam iść za Nim.

Życzę Wam, by Bóg rozbijał w Waszym życiu to wszystko, co nie jest z Niego,
pozwólcie Mu potrząsnąć pudełkiem swoich wyobrażeń.


Przy okazji polecam portal "Należeć do Jezusa":

http://nalezecdojezusa.pl/

np. artykuł  "Pop-chrześcijaństwo"
http://nalezecdojezusa.pl/index.php/component/k2/item/204-pop-chrze%C5%9Bcija%C5%84stwo