środa, 27 czerwca 2012

Przyjechałeś po mnie!!! - Przecież obiecałem :P

Właśnie obejrzałam film pt. "Uprowadzona." [Taken]

Nie powiem, film jest mocny...
Zdecydowanie dla dorosłych,
aczkolwiek rekomendowany przez B. Olechnowicza na konferencji w Legnicy.

Handel ludźmi,
niby każdy wie, że to się dzieje,
nawet teraz w tej chwili...

Żyjemy w takiej warstwie świata,
że nie spotykamy się z tym na co dzień.
Wiemy, że to dzieje się gdzieś tam...
Nie dotyka nas to bezpośrednio.

Dobrze jest konfrontować się z takimi tematami,
ten świat kolorowy, kuszący,
my zabiegani, zalatani,
często zbyt zajęci, by się zatrzymać, zastanowić.

Wiem, że ciągle o tym piszę,
ciągle się z tym stykam,
tak łatwo dać wciągnąć się w ten nurt,
płynąć wraz z tłumem...

Ale On nas znajdzie,
choćby na końcu świata,
zawsze wiedziałam, że to jest prawdziwa miłość,
miłość, która pójdzie za TOBĄ choćby na koniec świata.

Ta scena, gdy ojciec zabił już wszystkich, którzy stali mu na drodze,
sponiewierany i ranny,
i jego córka, uratowana w ostatniej chwili,
wpadają sobie w ramiona,
ona płacze ze szczęścia i z takim lekkim niedowierzaniem mówi "Przyjechałeś po mnie!!!"
A on na to, że przecież obiecał!!!,

ta scena mnie rozwaliła.

Tyle razy ryzykował życiem,
oddał wszystko,
zrobił wszystko, by uratować swoje ukochane dziecko!!!

Nasz Bóg jeszcze bardziej walczy za nas,
On zrobi wszystko, by nas odnaleźć,
dał o wiele więcej niż ten człowiek, by ratować swoją córkę,
On dał za nas Swego Syna!!!

Nie da się dać nic więcej.
I On wcale nie jest łagodny, gdy walczy o nas,
On wcale nie będzie miły,
nasz Bóg jest Lwem,
nasz Bóg jest Wojownikiem,
i przyjedzie ten dzień,
gdy pokona całe zło,
wszelką śmierć,
otrze z naszych oczu wszelką łżę,
weźmie nas, swój kościół w ramiona...
bo obiecał!!!

Miałam pisać o czym innym :P
Ale obejrzałam ten film.

Handel ludźmi,
to jest poważny temat,
nie będę o tym pisać,
dopiero od niedawna Bóg porusza w tym kierunku moje serce.

sobota, 23 czerwca 2012

Pan dał, pan wziął, a Jemu niech zawsze będzie chwała!!!

Jest taka piosenka "Błogosławię Cię."

"Błogosławię Cię, gdy ziemia wydaje plon
Gdy zlewasz obfitość Swą
Błogosławię Cię
Błogosławię Cię, gdy otacza pustynia mnie
Gdybym też przez pustkowia szedł
Błogosławię Cię

Za Twą łaskę, którą zsyłasz
Ja chwalę Cię
Choćby ciemność mnie przykryła
Ja powiem, że:

Błogosławić będę Imię Twe
Błogosławię Cię
Błogosławić będę Imię Twe
Błogosławię święte Imię Twe

Błogosławię Cię, gdy słońce świeci życie me
Jest takie jakie widzieć chcę
Błogosławię Cię
Błogosławię Cię, gdy drogę mą znaczy cierń
Choć w bólu ofiaruję pieśń

Za Twą łaskę, którą zsyłasz
Ja chwalę Cię
Choćby ciemność mnie przykryła
Ja powiem, że: Błogosławię Cię

Błogosławić będę Imię Twe
Błogosławię Cię
Błogosławić będę Imię Twe
Błogosławię święte Imię Twe

Ty dajesz bierzesz, lecz
Ty dajesz bierzesz , lecz
Me serce powie, że
Ja błogosławię Cię."


Od wczorajszego popołudnia moją myślą jest "Pan dał, Pan wziął, Jemu niech zawsze będzie chwała!!!"

Nic w tym życiu nie jest pewne,
nikt i nic, oprócz Niego.
On jest dobry,
On jest wierny,
Jemu NIGDY NIC nie wymknęło się spod kontroli.

Niespodziewane zdarzenie wczorajszego dnia wbrew logice utwierdza mnie w tym.

Jeszcze szybciej niż dostałam pracę,
straciłam ją,
wczoraj zupełnie nieoczekiwanie,
bo nic tego nie zapowiadało,
podziękowano mi za dalszą współpracę,
czy jak kto woli najnormalniej w świecie mnie zwolniono.

Decyzję podjęto błyskawicznie,
trochę nieoczekiwanie chyba również dla tych, którzy ją podjęli.

Do wczoraj wszystko było ok,
od zeszłego tygodnia pracowałam już normalnie,
były jakieś drobne zastrzeżenia, co jest na początku normalne w tego typu pracy.

Wczoraj przyszły w końcu tokeny dla nowych pracowników,
rano instalowaliśmy już moje osobiste uprawnienia do systemu,
dopinaliśmy pewne kwestie...

Około przysiadła się do mnie trenerka z polsko-angielskiego zespołu,
która miała mi pomagać,
mi to bardziej przeszkadzało,
posłuchała 3 rozmów,
stwierdziła, że muszę trochę poćwiczyć,
kazała zgłosić mi się do naszej trenerki.

A potem wszystko stało się nawet nie w przysłowiowe pięć minut,
stwierdzono, że z powodu moich predyspozycji i charakteru,
nie nadaję się do tego typu pracy,
poczekano aż się spakuję
i jeszcze odprowadzono do drzwi,
chyba żebym przypadkiem czegoś nie wyniosła po drodze...

Korporacje.

A więc Pan dał, Pan wziął, Jemu chwała.

Stało się to szybko,
zaskoczyło mnie,
ale wiem, że On się nie pomylił,
ufam Mu.

Kiedy oddajesz Mu swoje życie,
już dłużej nie należy ono do Ciebie,
To On nim kieruje,
to On się troszczy.

On ma w swoim ręku czas i wszelką władzę.

Myślałam o tym podczas środowo-czwartkowej burzy.

Człowiek urządza sobie świat po swojemu,
myśli, że ma wszystko pod kontrolą,
guzik prawda...

Przyroda jest tak potężna,
jeszcze nigdy nie byłam tak blisko burzy,
pioruny waliły <100m koło mojego domu.

Swoją drogą jestem wdzięczna Bogu, że trochę zaczekał z tą burzą,
bo wracałam na rowerze,
fakt, zmokłam trochę,
naoglądałam się błysków,
ale to było nic w porównaniu z tym, co się działo potem!!!

Pamiętam taka mega śnieżną zimę,
pracowałam wtedy w banku,
były pewne dokumenty, które MUSIAŁY codziennie być wysyłane i odbierane pocztą kurierską,
czasami ktoś nie zdążył i było niewesoło...
A potem spadła kupa śniegu,
komunikacja była sparaliżowana,
do połowy miasta, w tym do nas, nie docierały przesyłki...
po pierwsze świat się nie zawalił,
ale co ważniejsze pokazało mi to, jak człowiek sobie urządzi i zorganizuje pewne rzeczy wspaniale,
dopracuje systemy,
a tu spadnie trochę więcej śniegu i wszystko leży, totalnie...


Fakt, że wczorajsze zdarzenie nie należało do przyjemnych,
ale nie mam kredytu, rodziny na utrzymaniu,
mam Boga.

Nie "chwalę się" bynajmniej tym, że straciłam pracę,
ale w naszym życiu są i radosne i smutne chwile,
to jest prawdziwe życie,
wierzących i niewierzących spotykają często te same rzeczy,
ale my nie jesteśmy w nich sami,
my mamy Jego,
mamy nadzieję w Nim.

Zresztą i tak większość z Was będzie pytać, jak mi się pracuje :)

Chodzi mi po głowie fragment z Hioba :„Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. / Czemu zła przyjąć nie możemy?”

Aczkolwiek moja sytuacja jest daleko lepsza niż jego :)



Na koniec do posłuchania "Pocałunek" [Mate.O]


http://w95.wrzuta.pl/audio/9AUMSZx8dlz/mate.o_-_11_-_pocalunek_1


Zwłaszcza druga część :)

środa, 13 czerwca 2012

Jego odpocznienie... jak najlepsze czasy...

W niedzielę zakończyłam mój 6-dniowy tydzień pracy,
do tego nauka, infekcja, wyjazd siostry...

Było intensywnie...
A ja się czułam jak po urlopie!!!

Wiem, że to jest Jego sprawka :P
Po ludzku rozumując powinnam być wykończona,
a On mnie dosłownie przeniósł przez ten zwariowany czas!!!

Na dodatek poniedziałkowe i dzisiejsze egzaminy zdałam na łączną ocenę 4,5 :P
A mniej więcej połowa ludzi oblała jedną z pięciu części...
Przede mną już tylko najgorsza historia...
Wiem, że nie ma co narzekać,
tylko trzeba się zmobilizować i zrobić swoją część.

Bo to, że On mnie przeniósł przez ten okres i tak pobłogosławił,
nie oznacza, że ja mogłam leżeć i nic nie robić,
bo się jednak uczyłam
i to wcale nie aż tak mało.

Mała Agata wyjechała na koniec świata...
Okazuje się, że takie rozłąki mogą czasem rodzeństwu dobrze zrobić.
Rozkminiamy w mailach tematy,
na które nie zawsze było okazję pogadać...

Okazało się, że obie zastanawiamy się nad tym, jak to jest z zaufaniem Bogu.
Że od wiedzy do praktyki jest jeszcze naprawdę daleka droga.

Bo myślę, że większość z zapytanych chrześcijan powie, że ufa Bogu!!!
Tylko czemu wciąż nie żyjemy tak, jakby to naprawdę była prawda?!
Często żyjemy, tak by przeżyć i tak naprawdę wcale nie wierzymy, że spotka nas coś dobrego...

Różne przeżycia, życiowe zawirowania mogą cichutko,
kawałek po kawałeczku zabrać nam naszą wiarę i zaufanie,
naszą nadzieję,
stopniowo mamy coraz bardziej realistyczną perspektywę,
nasze marzenia stają się coraz mniejsze, coraz bardziej pospolite,
niepostrzeżenie coraz bardziej zaczynamy żyć rytmem tego świata...

Przynajmniej ja tak czasem mam,
że kiedy sprawy nie idą tak jak tego oczekiwałam,
jak ja sobie wyobrażałam,
trochę się zniechęcam...
Łatwo jest być sprinterem dla Boga,
ale życie z nim przypomina raczej biegi długodystansowe..

Miejmy odwagę żyć inaczej nie tylko przez chwilę,
ale na zawsze...


Jeszcze jedno...
Jako że ostatnio miałam  mniej czasu,
i musiałam rezygnować z różnych rzeczy,
naprawdę doceniałam,
kiedy poniedziałek miałam już trochę luźniejszy,
mogłam iść na 2-godzinny spacer z Przyjaciółką,
a jeszcze tak pięknie się wypogodziło!!!
Wiem, że mój Bóg o to zadbał :)

Czas jest jedną z najcenniejszych rzeczy,
jakie mamy, jakimi gospodarujemy...
Diabeł dużo da za to, byśmy mieli go jak najmniej,
a przynajmniej żyli w poczuciu permanentnego braku czasu.
Wiem, jak to działa na człowieka,
bo sama czasem chodzę w poczuciu, że wciąż brakuje mi czasu.

Naprawdę musimy mieć mądrość, by nie dać zapędzić się w kołowrotek tego świata.
Nie dalej jak przedwczoraj, na fali tego, ile to ja mogę zrobić w ciągu doby,
nie zaangażowałam się w coś, co zabrałoby mi dużo czasu.

Potrzeba nam, byśmy nauczyli się odróżniać, co jest Jego zadaniem dla nas,
a co tylko pożeraczem czasu i wysysaczem energii.

Z brakiem czasu łączy się jeszcze jedna kwestia,
może dla Was oczywista, ale...

Sama często tak robiłam,
robiłam, bo staram się to zmienić.
Gdy człowiek jest taki zabiegany,
często nie ma czasu,
a przynajmniej jest święcie o tym przekonany,
że nie mam czasu na to, by być w kontakcie z tymi,
którzy są dla niego ważni, których kocha...

Jakoś tak czułam, że coś tu nie gra...
W poniedziałek przeczytałam "świecki" artykuł,
który potwierdził to, co przeczuwałam...

Ile zajmuje wysłanie krótkiego smsa?!
Czasem wystarczy zwykła buźka ":)"...
Czy parominutowy telefon zabiera naprawdę aż tyyyle czasu?!
Nie dajmy się oszukać,
nie dajmy wrzucić się w kółko jak chomiki...

Codziennie tyle czasu spędzamy na niepotrzebnych rzeczach, zadaniach,
tak naprawdę często masę czasu zjadają nam głupoty...
Miejmy czas dla tych, na ktorych nam zależy!!!

Skończymy z ta głupią wymówką "nie odzywałam się, bo nie miałam czasu",
dbajmy o nasze relacje,
zróbmy trochę wysiłku (nie jestem pewna czy to brzmi po polsku :P)

sobota, 9 czerwca 2012

Wygląda na to, że przeżyję :P

Prawie dobiegły końca chyba moje dwa najbardziej intensywne tygodnie w tym roku akademickim...

On jest wierny,
On oddaje sił,
pociesza,
podnosi,
rozciąga mój czas...

Kiedy już myślałam, że nie może być gorzej...
Codziennie praca,
w tym tygodniu 6 dni,
potem nauka,
bo w poniedziałek egzamin,
bo w środę kolejny
postanowiła odwiedzić mnie jeszcze jakaś infekcja...

Po ludzku powinnam być załatwiona i nieżywa...
I nie powiem, narzekałam, ile to ja mam na głowie i w ogóle...

Ale On mnie odświeża, daje siłę,
pomaga mi jakoś tak się zorganizować,
że aż się sama dziwię, ile jestem w stanie zrobić.

A na dodatek troszczy się o różne rzeczy.

Pokazuje mi, Beacie,
która to zwykła myśleć, że musi sobie radzić sama,
i że ludzie odzywają się zazwyczaj, gdy czegoś potrzebują...
pokazuje, że wcale tam nie musi być.

Stawia na mojej drodze kolegów,
którym się chce jechać ze mną wieczorem rowerem dosłownie przez całe miasto!!!!
bym nie musiała jechać sama,

"przypadkowo" spotykam ludzi,
z którymi mogę iść na spacer, gdy sekundę wcześniej pomyślałam, że poszłabym na spacer,

gdy okazuje się, że z koleżanką musimy jechać do innego lekarza, by zakończyć badania do pracy,
pojawia się trzecia osoba, która też musi tam jechać, a ma auto...

Gdy w pracy czułam się "niedoszkolona",
okazuje się, że jednak mam więcej czasu na "rozbieg"
i jeszcze dostaję gratis intensywne szkolenie z nietypowych przypadków z chyba najbardziej obcykanym kolegą w pracy...

Tak więc uczę się nie degenerować i nie przejmować,
nie martwić i nie smucić,
gdy niektóre rzeczy okazują się wyglądać inaczej niż sobie wyobrażałam.

Z jednej strony kolejny raz lekcja pt. "zaufanie",
z drugiej strony On tak cierpliwie pokazuje, że nie muszę się spinać,
że On zatroszczy się o wszystko,
że nie muszę sobie radzić sama,
że skoro stawia mnie  w pewnych miejscach,
to znaczy, że dam radę,
nawet gdybym ja nigdy nie podejrzewała,
że mogę dać radę...

Intensywnie i na pewno nie nudo...
Czas zabrać się za naukę :)

PS. W domu też dostałam "taryfę ulgową" :)

piątek, 1 czerwca 2012

U24- czerwiec

Czerwcowe U24- JEST DZIŚ!!!!

18.00 Antiochia
20.00 Kanaan
22.00  ...
02.00 Bartek Bobeł 
04.00 Dorota Pawłowska ( Antiochia )
06.00 Marta i Stasia (Antiochia) 
08.00 Michał Matczak ( Antiochia )
10.00 Justyna (Antiochia) 
12.00 Piotrek Krajewski ( Antiochia )
14.00 ...
16.00 ...