niedziela, 29 kwietnia 2012

"Twe miłosierdzie lepsze jest niż ludzki sąd..."

G. przypomniała mi dziś piosenkę, którą śpiewał kiedyś Chenio (nie mylić z Heniem :P)...

"Twe miłosierdzie lepsze jest niż ludzki sąd [...]
W czasie, kiedy Ty zmieniasz mnie,
będę cierpliwy dla siebie..."

Jakoś tak to szło.

Od kilku dni chodzi za mną nasz kochany obóz.
5 lat jeździłam, rok w rok.
W zeszłym roku nie byłam,
był inny czas...
Moje tegoroczne "wakacje",
wciąż jeden wielki znak zapytania,
póki co tylko On wie...

Uwielbiania na rynkach miast,
nocne modlitwy na polach...
I masa innych atrakcji :)))

Tak...
W ciągu roku przerobiłam jedną lekcję już 3 razy...
Nie jestem pewna, że już ogarnęłam temat...
Ale będę się tego trzymać:

"W czasie, kiedy Ty zmieniasz mnie,
będę cierpliwy dla siebie..."

To by było...
Znów uwielbiać z Cheniutkiem i ekipą na rynkach miast...
Tańczyć z flagami po kałużach...
Bywało szalenie i niereligijnie...
Moje serce znów tęskni za tym :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

Cisza.

Miałam intensywne 1,5 tygodnia,
dużo emocji,
dużo spraw,
dużo biegałam,
dosłownie i w przenośni,
często pisałam...

Przewaliła się pewna burza.
Wiem, że to, że tyle się działo, to był Boży sposób,
bym za dużo nie myślała i nie analizowała,
uwierzcie mi, jestem w tym dobra :)

Od kilku dni chłonę ciszę każdą cząstką siebie,
czasem musisz emocje wybiegać, wypłakać,
radzisz sobie z nimi spędzając dużo czasu z ludźmi,
czasem jest czas ciszy....

Ja na dłuższą metę nie potrafię po prostu funkcjonować w pędzie.
Potrzebuję czasu, by się zatrzymać, dystansować,
M. o tym pisałam.
Potrzebujemy ciszy, by usłyszeć Jego głos...

W tym roku rozkoszuję się wiosną,
w zeszłym roku ją przegapiłam,
byłam zupełnie w innym miejscu,
to był smutny, trudny czas,
i choć wiele spraw się nie wyjaśniło,
w tym roku jestem zupełnie gdzie indziej :P
I choć czas mknie jak szalony,
jakoś tak powoli się to wszystko rozwija...

Moja ulubiona pora roku,
gdy listki są takie małe,
zieleń jest tak świeża,
wszystko po kolei rozwija się i kwitnie,
i ten obłędny zapach...
Właśnie siedzę w ogrodzie,
jak to On to wszystko cudownie zaplanował!!!

Kocham biegać,
choć czasem muszę się zmobilizować...
Wiem, że to On "dał" mi bieganie...
Nawet gdy wybiegam pełna emocji,
po paru kilometrach w parku zaczynam się uspokajać,
zauważać szczegóły,
myślę o tym, jak natura jest urzekająca, skomplikowana,
jak harmonijnie funkcjonuje...

To mi mówi o tym, jakim On jest Bogiem,
to pomaga mi zatrzymać się,
przypomina mi o tym, że żyję dla wieczności,
że każdy ból i trud jest tylko chwilowy,
że to za czym goni ten świat, jest ulotne...

Piękno uspokaja,
piękno leczy,
piękno odbija Jego charakter, Jego piękno...

Piękno małego kwiatuszka,
piękno burzowych chmur,
piękno dorodnego drzewa,
piękno kruchego młodego listka,
delikatny szum liści na wietrze,
siła wichury,
świergot ptaków,
błękit nieba...

Ja i On.

PS. Dla tych, którzy nie wiedzą :
Jutro (pt) od 20.00 nasze comiesięczne spotkanie "Słuchanie Boga" :)))

sobota, 21 kwietnia 2012

Najlepsza impreza :P

Dziś ledwo chodzę :P
Na takiej wspaniałej imprezie wczoraj byłam,
tyle było tańca, radości, śmiechu, a nawet szaleństwa...

Nie było alkoholu,
a impreza była w kościele :P
Ale na pewno nie było religijnie,
a tym bardziej nudno!!!!

Jeśli ktoś czasem myśli, czy w niebie nie będzie może jednak trochę nudno,
po wczoraj nie miałby już wątpliwości, że nie...
A przecież to był tylko malutki przedsmak tego, co nas czeka w wieczności...

To Bóg stworzył taniec,
świat go tylko ukradł.
Taniec może być czysty i święty,
pełen radości i społeczności z Nim i ze sobą nawzajem.

Modliłyśmy się wczoraj z Dziewczynami o wolność,
o połączenie z niebem i aniołami...

To było niesamowite,
kolejny raz zobaczyłam,
jak głęboko w sercu mam taniec, uwielbienie...
A gdy robimy to razem jako kościół...!!!
Bo zespół uwielbienia to nie są muzycy, śpiewacy i dziewczyny od flag...
To jest CAŁY kościół!!!

I tak wczoraj było,
tak pi razy drzwi 16 osób z flagami,
32 flagi!!!
tyle kolorów,
"a w około tronu tęcza",
właściwie to, co się wczoraj działo miało dla mnie dużo wspólnego z tym, co jest opisane w 4 rozdziale Objawienia Św. Jana...

Ale działo się o wiele więcej,
zniknął podział na tych z przodu i z tyłu,
na to, że flagi to nadają się dla dziewczyn,
że Ci są zieloni, a Ci czerwoni...

Coś się wczoraj przełamało,
niebo było otwarte,
nie bez przyczyny, Bóg zrobił dziurę w grafiku i po nas nie było w sumie zespołu,
więc z dwóch godzin zrobiły się prawie 3h :P

I tu przypomina mi się to, na co Bóg ostatnio zwrócił moja uwagę,
a mianowicie kwestia kondycji.
Fakt, w takich momentach jest ponad naturalna sił z nieba,
ale wiem, że mądrością jest też dbać o swoje ciało,
"nie zapuścić się".
Zwłaszcza, jeśli ktoś tańczy,
uwierzcie mi, tańczyć 2h wymaga jednak trochę kondycji...

Wiem, jak czuję się człowiek po przebiegnięciu 11km,
zmęczenie po wczoraj oceniam na o wiele więcej :P
Ale myślę sobie, że to o to chodzi,
by uwielbiać Go ze wszystkich sił,
do utraty tchu...
Nie masz już siły,
ale czujesz to, jak bardzo On jest godzien,
i nie patrzysz na to,
dajesz całego siebie,
całe swoje ciało,
nie tylko głos, ręce...
wszystko.

Już miesiąc temu czułam, że coś się zmienia,
a wczoraj to po prostu "poszło",
ale wierzę, że jest więcej,
że jeżeli będziemy Go szukać z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił,
On weźmie nas wyżej, dalej, głębiej.


poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Perła.

Jedna z rzeczy, które dziś usłyszałam zapadła mi głęboko w serce.

Jezus Chrystus przygotowuje sobie Oblubienicę,
bez skazy i zmazy (wg jednego z tłumaczeń bez zmarszczki :P),
przyodzieje ją w czysty, lśniący bisior.

Bisior:

"Bisior to najcenniejsza i wyjątkowo rzadka tkanina. Nazywana też jedwabiem morskim lub oceanicznym, ma piękny odcień głębokiego brązu wpadającego w złoto. Pod wpływem światła mieni się dziesiątkami kolorów.
Bisior powstaje z nici uzyskiwanych z gruczołu bisiorowego dużej małży żyjącej w Morzu Śródziemnym. Na wyprodukowanie 1 metra materiału potrzebnych jest około 1000 małży."

Bisior powstaje z masy perłowej,
chyba każdy wie, jak powstaje perła...

Ziarenko piasku lub inny mały okruszek dostaje się do wnętrza muszli małży...
Perła jest "reakcją na ciało obce, które przedostało się do muszli"...
Małża nie wytwarza jej dla ozdoby,
ona cierpi, czuje ból, broni się...

Taka myśl na dobranoc...
Najpiękniejsze perły powstają przy największym cierpieniu.
Im większy ból, tym piękniejsza perła.

Patrząc na wspaniałą perłę,
ciężko domyślić się, czym była okupiona...

Idąc przez burzę,
gdy wiatr wieje prosto w twarz,
gdy sypie piach,
łzy,
ból,
cierpienie...

Nie zapominaj,
tak właśnie powstają perły, te prawdziwe...

Jesteś perłą w rękach Mistrza,
On wie co robi,
On widzi to, jak będziesz "wyglądać", gdy przejdziesz ten proces...
Może to wbrew logice,
to Cię nie zniszczy,
to Cię nie zabije,
to Cię przemieni w drogocenny Klejnot,
dzieło rąk Mistrza...

sobota, 14 kwietnia 2012

Kwietniowa doba uwielbienia :)

Doba uwielbienia miała być dopiero za 2 tygodnie...
A tu niespodzianka, dostałam maila, że jest już w ten piątek (20.04) :)))

Aktualny grafik:

18.00 Antiochia
20.00 Kanaan
22.00  ...
24.00 KBWCh Słowo Życia Wrocław
02.00 Katarzyna Goleniewska (Antiochia)
04.00 Dorota Pawłowska ( Antiochia )
06.00 Piotrek Krajewski ( Antiochia )
08.00 Michał Matczak ( Antiochia )
10.00 Joanna Sochacka (Antiochia)
12.00 Romuald Kula 
14.00 ...
16.00 ...

Nie mogę się już doczekać :)))
Wczoraj miałyśmy spotkanie z moimi wspaniałymi Dziewczynami :)))
Jak mi tego brakowało, zobaczyć je wszystkie razem...
To był super czas,
nasza modlitwa,
Jego obecność,
rozmowy,
śmiech... Kochane!!!

A na tej dobie uwilebienia będzie nas prawodopodobniej więcej :)
Bo te doby są ponad podziałem na kościoły...
To nie jest set Kanaanu, to jest Jego set :)))
Czemu to nie jest już jutro... :P

Bieganie i wytrwałość. Szczerość.

Naprawdę lubię biegać...
Wiem z rozmów, że ludzie raczej nie lubią biegać :P

Bieganie nauczyło mnie jednej bardzo ważnej rzeczy...

"Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wielki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami...."

Hebr 12,1

Wytrwałość...
Ile razy biegnąc, myślałam, że już nie dam rady, że już nie mam siły...
A byłam dopiero w połowie mojej trasy.
Miałam ochotę poddać się, zawrócić, tym razem sobie odpuścić...
Ale my naprawdę mamy o wiele więcej siły, niż nam się wydaje!!!

Wyrabiałam moje kilometry i wcale nie byłam taka wykończona.
To nauczyło mnie, że nasz organizm jest wytrzymać o wiele, wiele, wiele więcej niż nam się wydaje.

Podobnie jest z naszym duchowym organizmem...
Biegniemy w duchowym wyścigu,
nie raz wydaje nam się, że jesteśmy u kresu sił,
patrzymy na okoliczności,
czujemy napięcie, zmęczenie,
nasze emocje nie są w stanie znieść więcej...

A jednak... jeśli Mu zaufamy,
jeśli zaczerpniemy z Jego niewyczerpanej siły, damy radę!!!
Jeśli przekroczymy granicę naszych niemożliwości,
czasem będziemy musieli zaprzeć się siebie...
zostawić coś,
zapłacić cenę, nierzadko łez...

Ile to razy wracałam z pracy na rowerze i płakałam,
pytając Boga "dlaczego?",
"nie rozumiem, co Ty robisz?",
"o co Ci chodzi?",
"czemu to musi być takie trudne?"...
Czasami łzy płynęły po moje twarzy dopiero po paru kilometrach...
Takie to było trudne...

Ach te mojej rowerowe modlitwy,
szczere do bólu,
wiem, że On słyszał mój płacz,
że zbierał swoje łzy do swojego bukłaka...
Przeprowadził mnie wtedy przez te szare dni...

Tak, jak z bieganiem, teraz już dobrze wiem, że mi się tylko wydaje, że już nie mogę...
Tak w moim duchowym biegu za każdym razem jest łatwiej,
łatwiej zaufać,
łatwiej odłożyć na bok emocje,
coraz krócej się szarpie,
po prostu doświadczyłam, wiem, że nie ma takiej rzeczy przez którą On mnie nie przeprowadzi,
i ja nie chcę skupiać się na tym, co mnie próbuje zatrzymać, chce biec za Nim,
patrzeć na Niego...

Dziś z rozrzewnieniem wspominam moje "rowerowe modlitwy",
jedne z najbardziej szczerych, bez udawania,
i choć nie raz krzyczałam "czemu mi to robisz?",
wiem, że Jemu podobała się ta szczerość,
nie to, że takie to było trudne,
ale że w tym bólu biegłam do Niego,
a nie uciekałam przed Nim...

Mam obecnie w swoim życiu taki temat, który doprowadził już do jednej "rowerowo-łzowej modlitwy".
Ale przeszłam już coś z Nim,
i po po prostu wiem, że którąkolwiek drogą On mnie poprowadzi, będzie to najlepsza droga.
Bo On czyni nasze drogi doskonałymi!!!

A On jest naszym Tatą i kocha, kiedy przychodzimy słabi i złamani,
kocha nas słuchać, jak jedziemy na rowerze i ryczymy,
może czasami gadamy trochę bzdur, ale jeśli to jest szczere, On się nie obrazi.
On miłuję prawdę ukrytą na dnie duszy...
On nie chce pompy, religii,
On chce naszych serc!!!

Nie raz i nie dwa zastanawiałam się, czy ja nie przeginam pisząc w pewien sposób o Nim tu...
Czy ja się zbytnio nie z pouchwalam...
Ok, jest Moim Tatą, Ukochanym, ale jest Królem Królem, Panem Panów,
siedzi na tronie wysokim i wyniosłym...

Wczoraj słuchałam czegoś, tak tak, znowu Betel, polecam :P

http://www.betel.net.pl/audio

G. Milczanowski "Modlitwa do Taty" :)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Przebaczenie przynosi wolność.

Mt 16,19

"[...] cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie."

Wiem, że jest to mały kawałek, trochę wycięty z kontekstu, a znaczenie ma szerokie...

Ale dziś chciałam podzielić się z Wami czymś, czego ostatnio mogłam doświadczyć w relacjach.
Pisałam już kiedyś o tym, jak to jest gdy ludzie nie spełniają naszych oczekiwań i że w sumie nie powinno się ich budować...
Brzęczy mi od lat w uszach zasłyszane gdzieś zdanie "W Bogu nie ma racji".
Było to powiedziane w kontekście relacji i tego kto ma rację...

I rzeczywiście, jak się nad tym zastanowić... można paść ze śmiechu...

Jak my z naszym ograniczonym poznaniem,
my, którzy nie wiemy nawet, co się wydarzy za chwilkę,
my, którzy nie możemy ani jednego włosa na swej głowie uczynić białym lub czarnym (na stałe oczywiście :P),
jak możemy stwierdzić, że mamy wystarczającą ilość danych, by orzec, że mamy rację...
My i nasza wspaniała sprawiedliwość, która przed Świętym jest jak brudna, splugawiona szmata...

Tak, są sytuacje, że ktoś jest winny, ktoś nas zranił, skrzywdził zawalił...
Niby możemy dochodzić swoich racji, ale dokąd nas to zaprowadzi, czy to jest ta właściwa droga?!

Ostatnio Bóg postawił mnie w kilku takich sytuacjach, nie były to duże kwestie,
raczej takie zwyczajne, codzienne, niektóre to były naprawdę drobiazgi...

No i miałam taką łaskę z góry,
tak, w tym temacie wciąż upadam,
swego czasu była chyba specjalistką od racji i wywracania kota do góry ogonem, by pokazać, że to ja jestem ta biedna i pokrzywdzona...

No więc to nie swoją siła, ale Jego,
wybrałam, ale wybrałam świadomie, drogę przebaczenia,
wybrałam, by odpuścić,
nie dokopywać nawet słowami...
Można powiedzieć niby "ok", a między wierszami wtrącić 3 grosze...

I wiecie co?!
Byłam naprawdę zdumiona!!!
Jaką to mi dało radość,
wolność!!!
Nie musiałam męczyć się ze swoim poczuciem krzywdy, rozgoryczenia,
nie musiałam się obrażać :P
Wolność przyszła też do "winowajców",
cudownie było widzieć ich ulgę, gdy słyszeli szczerze "nie szkodzi", "nic się nie stało".

Gdy ktoś przychodzi skruszony,
gdy czuje się winny...
W mocy Twego języka,
w mocy Twoich słów jest życie i śmierć!!!

Co niosą Twoje słowa?
Czy przynoszą pokój, wolność, nadzieję, przebaczenie,
czy niosą oskarżenie, śmierć, poczucie winy...

Czyje słowa chcesz głosić,
do kogo chcesz być podobny,
do Ojca czy do oskarżyciela braci?!

Piszę to sama do siebie,
bo chyba byłam mistrzynią obrażania się.
I nie raz jeszcze upadam,
ale mówię Wam, jak ochłonę, jak opadną emocje,
to aż mi się śmiać ze mnie chce,
z moich żałosnych racji i oczekiwań...

Kiedy zastanawiałam się, czy ja w końcu o tym napisze, bo jakoś nie miałam weny,
przypomniała mi się przypowieść "Lekcja o przebaczaniu" z 18 rozdziału Ewangelii Mateusza, która chyba przedwczoraj czytałam...

Każdy ją dobrze zna, ale mnie tym razem wyjątkowo uderzyły liczby...
Król darował pewnemu człowiekowi 60 milionów denarów- za tę sumę można było wynająć do pracy 16 500 robotników na okres 10 lat!!!!!!!!!!!!
Wyobrażacie sobie, ile to było pieniędzy?!
A on zaraz po tym zażądał od swojego sługi 100 denarów!!!!

100 na przeciw 60 000 000!!!
Szok!!!

A jak często my tak się zachowujemy.
Ile nam przebaczono...
Nie widzimy belki w swoim oku, a czepiamy się drzazg...

Nie mówię już o tym, że napisano, że jeśli my nie przebaczymy i nam nie przebaczą...

Przez te moje osobiste historyjki dotknęło mnie to, że możemy nieść życie swoją postawą, słowem...

Jeśli zdecydujemy się być jak On,
jeśli będziemy tego szukać,
modlić się o łaskę, o to, by On nas przemieniał na swój obraz i podobieństwo,
będziemy dawać innym Jego życie, Jego nadzieję, Jego wolność!!!
Będziemy zmieniać duchową atmosferę na atmosferę Jego Królestwa!!!

niedziela, 8 kwietnia 2012

Zwyczajne-niezwyczajne przypadki...

Słuchałam właśnie "J. Hinz "Nie daj się rozłożyć niewiarą."

Niby proste słowo, ale pełne mocy i prosto z  serca!

Kocham te Jego "przypadki".
Ostatnio Bóg tak konkretnie odpowiada na moje pytania, zwłaszcza te niewypowiedziane...

Używa do tego wszystkich i wszystkiego,
odpowiedzi nie raz przychodzą w zaskakujący sposób,
często tam, gdzie bym się akurat ich nie spodziewała.

Pamiętam, jakieś 2 tyg temu moje serce było pełne pytań,
ale nie chciałam zawracać Jemu głowy...
Trochę się z tym męczyłam,
bo w środku byłam przez to wszystko napięta...

Wzięłam się za układania sterty książek,
patrzę, a tam coś wystaje,
spoglądam na tą stertę codziennie od xyz, a nawet więcej dni,
a jakoś wcześniej tego nie widziałam...
jestem gotowa twierdzić, że tego tam nie było...
Wyciągam kartkę, a tam mail od bardzo bliskiej memu sercu Kobiety...
Dodam, że ja w ogóle naprawdę bardzo, bardzo rzadko drukuję jakieś maile,
a już takie nieurzędowe to 2-3 razy w roku...

Wzięłam kartkę, zaczęłam czytać,
słowa sprzed ok. 1,5 roku,
prosto z Jego serca,
tak żywe, aktualne,
pełne mocy, uspokojenia dla mego serca,
pełne światła, nadziei,
Jego charakteru,
oczywiście się popłakałam :P

Skończyłam czytać i byłam całkowicie zmieniona,
jedno Jego słowo wystarczy, by przegnać mój strach.

On wiedział zanim powstał ten świat, że będę tego potrzebować,
słowa, które kieruje do Ciebie może użyć nie raz i nie dwa,
"włoży" kartkę między książki, tak że będzie wystawać...
i jeszcze natchnie Cię do porządków...

Nie za wcześnie, nigdy za późno,
doskonale zna czas,
nie spieszy się i nie spóźnia,
w naszym życiu nie ma przypadków,
nic nie dzieje się bez Jego wiedzy i przyzwolenia,
znaczymy dla Niego o wiele więcej niż całe stado wróbli,
które tak na marginesie może liczyć nawet 100 sztuk :)

środa, 4 kwietnia 2012

Do posłuchania.

Polecam do posłuchania:

http://www.betel.net.pl/audio

Ja na razie jestem po G. Milczanowski "Sceptycyzm jest kwasem, a lekarstwem dziękczynienie"
i J. Rycharski "Dlaczego spotykają nas burze w życiu"

i polecam... :)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Dla Kochanej Mary :*

Tęsknię za tym dniem...
Kiedy spojrzę w Twoją twarz...
Zobaczę Twoje oczy, które są jak płomień ognia,
pełne pasji, żaru, miłości, namiętności... do MNIE!!!

Spojrzę wtedy wstecz,
w każdym trudnym doświadczeniu zobaczę Twoją miłość,
w każdym Twoim "nie" usłyszę "tak bardzo Cię kocham",
w każdym Twoim "czekaj" zobaczę Twoją mądrość,
w każdym Twoim "tak" zobaczę, że Ty naprawdę wierzyłeś, że razem damy radę,
że Ty naprawdę mi ufałeś... MI!!!

Ostatnio tak bardzo rozciągasz moje serce,
na nowo wkładasz mi w ręce to, co ja odłożyłam,
myśląc, że się nie nadaję,
że za bardzo zwaliłam...

Te chwile, kiedy wkładasz we mnie objawienie, co znaczy wieczność...
nawet nie umiem tego napisać, nazwać...
Mój ograniczony umysł nie jest w stanie tego ogarnąć...
Naprawdę kręci mi się w głowie...
Myślę, że nie zniosę więcej, a jednocześnie chcę więcej...Ciebie...

Miałam kiedyś taki sen,
chyba tu o nim wspominałam...

Unosiłam się jakby w przestrzeni kosmicznej,
widziałam ziemię, gwiazdy, planety, statki kosmiczne...
I to było tak realne uczucie- tego, że jest tak o wiele więcej w Tobie,
że jesteś tak nieogarniony, tak potężny,
poza czasem,
poza przestrzenią,
poza rozumem,
ponad wszystkim...


Pamiętaj M., nadejdzie ten dzień...
Staniemy twarzą w twarz...z NIM!!!!
On i ja,
Ty i On,
spojrzycie sobie w oczy,
głęboko,
w ułamku sekundy zapomnimy o całym bólu,
o wszystkich trudach,
nasze serce będzie krzyczeć bez cienia zwątpienia:
 "warto było,
to było warte wszystkiego,
jesteś wart wszystkiego,
wszystko jest śmieciem wobec tego, by Cię znać,
wobec tego, by należeć do Ciebie,
warto było stracić wszystko, być zyskać Ciebie!!!"

Czasami jest trudno,
sama często myślę, że nie dam już rady,
ile jeszcze...
Ale wystarczy jedno Twoje słowo, by przegnać mój strach...
Wystarczy chwila Twojej obecności i oddam Ci, cokolwiek zechcesz...

Ostatnio nie pozwalasz mi ani na sekundę przyzwyczaić się do czegoś,
na chwilę wezmę coś w swoje ręce, a Ty już tym potrząsasz.
I wiem, że to jest miłość,
i coś we mnie krzyczy, że pójdzie za Tobą, tak daleko, jak tylko zechcesz, choćby na koniec świata...

niedziela, 1 kwietnia 2012

Czekać to prawdziwe uwielbienie, czekać to naprawdę kochać...

Dziś usłyszałam w końcu z ust kogoś poza mną to, co od tak dawana nosiłam w sercu...
Gdzieś w środku wiedziałam, że to musi być prawda!!!

Jedno zdanie, które brzmiało mniej więcej tak,
a przynajmniej to jest cała esencja... dla mnie bezcenne...

"Czekać na Boga to prawdziwe uwielbienie."

Oczywiście ważne jest to jak czekasz...
Bóg często daje nam szansę, by Go uwielbiać w ten sposób,
by Go kochać w ten sposób...
Bo czekać znaczy też kochać naprawdę... ale o tym za chwilę...

Jejku, dziś mogę spojrzeć wstecz  i widzę, ile z tych szans zmarnowałam...
Ile razy zamiast czekać kombinowałam po swojemu i komplikowałam wszystko,
a w lepszych przypadkach niecierpliwie tupałam nóżką i narzekałam, pytając "daleko jeszcze?!"...
Ale możemy "zapomnieć o tym, co za nami, i zdążać do tego, co przede nami" :)

Modlę się Tatusiu, byś wciąż szerzej i szerzej otwierał mi oczy,
bym coraz bardziej mogła patrzeć z Twojej wiecznej, ogromnej perspektywy,
a nie mojej ograniczonej, kończącej się tak często na czubku mojego własnego nosa...

Od jakiegoś półtora miesiąca z każdym dniem wyraźniej widzę, ile było mądrości i miłości, gdy On mówił czekaj...
Nie mówię, że przeszłam przez to całkowicie zwycięsko,
ale z Jego pomocą przeszłam przez to najlepiej jak potrafiłam,
a może raczej to On mnie przeniósł...
Ostatnio parę razy dziennie uświadamiam sobie, jak dużo kosztowałoby mnie, gdybym nie oddała Mu pewnych kwestii, gdybym nie czekała, ale kombinowała po swojemu...
Jejku!!!
Mogę powiedzieć tylko dziękuję Tatusiu!!!

Pisałam tu już o tym, że często mamy niewłaściwą perspektywę,
że wydaje nam się, że wyrzekamy się czegoś dla Niego, że rezygnujemy, że zapieramy się czegoś...
Tak, często musimy powiedzieć "nie" naszemu ciału,
ale On tak naprawdę nas ratuje,
Jego "nie", "czekaj" to jest czysta miłość, czysta łaska!!!

O Ozeaszu chyba też pisałam,
kiedy On zagradza ścieżki Swojej ukochanej,
i to jeszcze na dodatek cierniem!!!,
nie robi tego, by ją zranić,
On robi to z miłości,
robi to, by ją ocalić, przed nią samą, jej pragnieniami, marzeniami, pomysłami...

Ciężko mi to wszystko oddać słowami...
Ostatnio tak dużo z tego, co wiedziałam, staje się objawieniem,
jednocześnie skondensowany proces oczyszczania,
kiedy On pokazuje wszystkie drobiazgi,
i kiedy jest tego dużo...
Wiem, że On karci swoje dzieci, koryguje je z miłości,
i On robi to w miłości,
dlatego wiem, że wytrzymam,
choć chwilami można by się załamać, ile tego jeszcze jest...
Ale On jest zazdrosnym Bogiem,
dlatego rozprawi się z każdym drobiazgiem i drobiażdżkiem...

Obserwując przyspieszenie... właściwie ostatnich dni...
podejrzewam, że ktoś się jakoś bardziej intensywnie o mnie modli...
ale tego się nie dowiem, a na pewno nie po tej stronie...
i nie muszę, On to wynagrodzi wg swojej sprawiedliwości :)))


Ale wracając do tego, od czego zaczęłam...

Zastanawiałam się, gdzie w Biblii znajdę o tym, że czekając na Boga z właściwą postawą,
pełni wiary i ufności, cieszący się Jego obecnością, tak naprawdę Go uwielbiamy...
Przypomniała mi się Księga Rut...
Nawet jakieś 1,5 tygodnia temu dzieliłam się tym  z moją Przyjaciółką...

3,10

Kiedy Boaz mówi do Rut:

"A on na to: Błogosławiona ty u Pana, córko moja.
Ten drugi dowód twojej miłości lepszy jest niż pierwszy, gdyż nie uganiałaś się za młodzieńcami ani biednymi, ani bogatymi."

Oczywiście warto sobie przeczytać całą Księgę :)
Ale teraz chodzi mi konkretnie o ten fragment.

Można go naturalnie traktować dosłownie.
Dziewczyna, która decyduje się nie szukać męża po swojemu,
która decyduje się zaufać Bogu, że On wie lepiej, że On wybierze lepiej niż ona sama,
która nie kombinuje po swojemu, nie próbuje na prawo i lewo,
która czeka aż On powie z uśmiechem "tak, to ten"... itd.
Myślę, że rozumiecie :P

Ona czekając okazuje swojemu przyszłemu mężowi miłość,
okazuje mu wierność i szacunek, bo czeka na niego,
nie rozmienia się na drobne, nie rozdaje swojego serca po kawałku...
Nasz Bóg to ma pomysły...
W kwestii finansów radzi, by dawać, gdy się ma mało,
a teraz to :)
Kocham Jego logikę.
Wierzę, że każdy, kto Mu zaufa powie- warto było czekać,
zawsze warto jest czekać na Boga.


Tak samo, kiedy my nie próbujemy po swojemu,
nie sięgamy po substytuty,
nie zadowalamy się dobrymi rzeczami, po które moglibyśmy sięgnąć tu i teraz,
ale mówimy- Boże ufam Ci,
może nie rozumiem, czemu ciągle każesz mi czekać,
ale ufam Ci,
wiem, że Ty wiesz lepiej,
widzisz dalej,
wybierasz dla mnie lepiej, niż ja sama wybrałabym dla siebie...
Będę się cieszyć tym miejsce w moim życiu, w którym mnie postawiłeś,
będę się cieszyć tym, co mi dałeś,
tym co czynisz...
I będę czekać :)))
To jest wspaniały dowód miłości i zaufania.
To jest prawdziwe uwielbienie,
uwielbienie w Duchu i Prawdzie,
uwielbienie stylem życia.

Ok, to, że pobiegamy z flagami, też może być uwielbieniem :)
Ale to trwa chwilę,
możesz Go wielbić czynem,
możesz Go wielbić swoją myślą i emocjami 24h/dobę!!!!

Więc nawet jeśli szczerze kochający Boga ludzie, którzy są dla Ciebie autorytetem,
mówią Ci, że powinnaś coś zrobić, jakoś Bogu pomóc...
a Ty czujesz, że On jednak mówi, by nie robić ZUPEŁNIE NIC...
sorki, ale nie słuchaj ich, posłuchaj Jego.
No a czasem najtrudniej jest właśnie nie robić nic, zupełnie nic :)

Generalnie to o tym wszystkim, o czym tylko wspomniałam, można by napisać książkę :)))
I jak tu się nie zakochiwać w Nim coraz bardziej i bardziej?!?!