czwartek, 29 września 2011

Jesteś!!!

Kiedyś narzekałam, że moje życie jest nudne,
że nic się w nim nie dzieje...

Teraz jego amplituda zwiększyła się niewyobrażalnie!!!

Ostatnio usłyszałam od kogoś, że można żyć tak ostrożnie,
trochę radości,
ale nie za dużo,
odrobina bólu, ryzyka,
ale tylko troszkę,
bezpieczne granice,
malutka amplituda...

A pod koniec życia zastanawiasz się, czy w ogóle żyłeś...

Prawdziwe życie ma większą amplitudę.

Jeśli zaczniesz marzyć o wielkich rzeczach,
jeśli zaczniesz podejmować ryzyko wiary w swoim życiu,
jeśli odważysz się przekroczyć granicę bezpieczeństwa,
jeśli wysiądziesz z łódki i spróbujesz chodzić po wodzie,
doświadczysz różnych rzeczy.

Ciekawe skąd nam się wziął pomysł, że życie z Bogiem jest miłe, przyjemne, spokojne i gładziutkie...
jak tafla jeziora w bezwietrzny dzień...
Wystarczy poczytać Biblię, zarówno Stary, jak i  Nowy Testament...
Niezła jazda...

Przeżywam różne rzeczy...

Kaznodziei Salomona 3,1 i ,4

"Wszystko ma swój czas
i każda sprawa pod niebem ma swoją porę:
[...]
Jest czas płaczu i czas śmiechu;
jest czas narzekania i czas pląsów."

Zarówno radość z nieba, jak i głęboki ból.
Gdyby mi ktoś powiedział kilka miesięcy temu, co mnie czeka,
gdybym wiedziała o tych wszystkich trudnych rzeczach...
powiedziałabym, że, tego nie dam rady przejść...

Dziś żyję i jestem szczęśliwa :)
bo On, mój Bóg, mój Tata jest obok,
razem ze mną śmieje się i płacze,
tańczy,
przytula i wyciera łzy...

Bóg chce, byśmy wylewali przed Nim serca,
On miłuje prawdę ukrytą na dnie duszy...

Nie bójmy się być sobą przed Nim,
tańczmy z radości
i płaczmy z bólu.
On chce przeżywać nasze życie z nami!!!

On widzi nasz ból i płacz...
On czeka, aż się uspokoimy i siedząc u Jego stóp, spojrzymy Mu w oczy...
Weźmie nas w ramiona,
i mocno przytuli :)
Wyszepta do ucha:

"Nie bój się,
wszystko będzie dobrze,
ja potrafię sobie poradzić z tym całym bałaganem,
zostaw to Mnie,
nie zmagaj się,
nie rób po prostu nic,
jedyne, co "powinnaś :)" to być ze mną,
kochać mnie
i słuchać, gdy Ja mówię, że kocham CIEBIE...
Naprawdę nie trzeba więcej :)".

JESTEŚ!!! :)))

środa, 28 września 2011

Jesteś Bogiem Cudów!!!

Piszę i płaczę ze szczęścia...

Dzwoniliście i pytaliście czy już coś wiadomo, myślę, że z tym pytaniem zaglądacie tutaj.

Operacja się udała,
Marta wybudziła się,
rusza nogami,
poznała Męża :)
Teraz śpi i odpoczywa.

Nie mogę przestać płakać ze szczęścia...

Jesteś WSZECHMOGĄCY PANIE,
jesteś DOBRY i WIERNY,
Twoja łaska trwa na wieki.
Będziemy oddawać Ci chwałę za Twoją moc i potęgę.
Dziękuję Ci!!!
Wiesz, co wszyscy czujemy...

:)))

poniedziałek, 26 września 2011

Stańmy razem...

Wiem, że wielu z Was, którzy czytacie ten blog, zna Martę.

Dzielna Boża Kobieta,
nieraz uczyłam się od niej, jak ufać i nie narzekać,
jak mieć pełne wdzięczności serce, nawet gdy wszystko idzie nie tak...

Dziś Marta potrzebuje naszej modlitwy.
Możemy stanąć w tej walce razem.
Możemy wziąć tarczę wiary i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże,
możemy wołać i pościć.
Pukać do bram nieba,
zwracając nasze oczy ku Temu, który jest jedyną nadzieją.

Jezus Chrystus przelał swoją krew za nasze zdrowie,
na krzyżu pokonał KAŻDĄ chorobę,
zwyciężył WSZELKĄ niemoc.

Operacja Marty planowana jest na środę, na 8 rano.

Stańmy w tej walce razem!!!

Wierzę, że jeszcze zatańczymy z Martą...
przed Panem... razem,
w tańcu radości i zwycięstwa,
oddamy Bogu chwałę...
RAZEM!!!

niedziela, 25 września 2011

Głębia.

Już kiedyś tu byłam...

Pamiętam to miejsce,
pamiętam dokładnie tą chwilę, kiedy mnie tu zabrałeś.
To chyba nie był ten jedyny i pierwszy raz,
ale wtedy czułam to tak wyraźnie!!!
Poruszyłeś we mnie te najgłębsze struny...

Dziś znowu stoję "tutaj"...
na brzegu tej "przestrzeni",
na samym skraju nieskończoności...
Nie mogę ogarnąć wzrokiem krańców horyzontu...
bo tu ich nie ma!!!
We włosach czuję wiatr i jest w nim coś potężnego...

Tyle się wydarzyło,
tak bardzo w pewnym momencie się pogubiłam,
w sprawach ważnych i ważniejszych...
w tych wszystkich "musisz" i "powinnaś"...
Zapomniałam o TYM miejscu...
Zapomniałam, że Ty zapraszasz mnie do TEJ przygody...
Przygody z Tobą.
Zapomniałam, że mój prawdziwy Dom nie ma ścian.
W Twoim Królestwie nie ma ograniczeń,
W Twoim Królestwie moja przeszłość nie determinuje mojej przyszłości.
Tutaj WSZYSTKO jest możliwe!!!

Wystarczy tylko, że przekroczę próg wiary,
granicę, za którą jest...
nieznane...
nieogarnione...
nieograniczone...

Dziś stoję... tutaj...znowu...

Czuję, jak drżą mi nogi,
nie podniosłam jeszcze głowy,
mam zamknięte oczy...

Od jakiegoś czasu,
znów zaczęłam słyszeć Twój szept,
to ciche, a zarazem potężne wołanie...
Wołanie, które zaprasza do "tego" miejsca...

Otworzyłeś drzwi klatki, w którą dałam się wpakować...
Nie, one nigdy nie były zamknęły,
tylko ja o tym nie wiedziałam...
Ale Ty wyprowadziłeś mnie krok, po kroku...
Trzymałeś mnie za rękę i prowadziłeś łagodnie,
moje serce się nie lękało,
czułam Twoją moc i potęgę, dlatego odważyłam się zaufać...

Z każdym krokiem wracały do mnie moje Marzenia,
Marzenie, które sam we mnie włożyłeś.
Nie o samochodzie, domku na wsi czy nowych szpilkach :)

Marzenia o tym, by znać Cię "osobiście",
nie w sposób historyczny, z kart książek,
ale by znać Cię jak człowieka,
by rozmawiać z Tobą jak z przyjacielem, twarzą w twarz, jak Mojżesz...

Tak... śmiałe marzenia,
może ktoś pomyśli nawet, że bezczelne...

Na początku też mnie przerażały...
Przychodziły, kiedy czytałam Twoje Słowo...
Bałam się uwierzyć, że to jest też dla mnie.
Dla mnie?!
Nie chciałam Cię obrazić...
Tak, może to jest dla "nich",
dla tych bardziej  świętych, lepszych...
Nie, to nie może być dla mnie,
ja się nie nadaję...
Tysiące "bo" i "ale",
fałszywa pokora...

Ale Ty byłeś wytrwały :)
Spojrzałam w Twoje oczy i zobaczyłam, że chcesz właśnie MNIE!!!
Twoja miłość stopiła moje serce.
Twoja pasja,
Twoja miłość...

Pnp 8,6-7

"Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu,
jak obrączkę na swoim ramieniu.
Albowiem miłość jest mocna jak śmierć,
namiętność twarda jak Szeol.
Jej żar to żar ognia,
to połomień Pana.
Wielkie wody nie ugaszą miłości,
a strumienie nie zaleją jej.
Jeśliby kto chciał oddać za miłość całe swoje mienie,
to czy zasługuje na pogardę?"


Zrozumiałam, że Ty chcesz, bym Cię szukała,
tak naprawdę szukała,
z determinacją,
bym prosiła o to, by znać Cię w taki sposób,
bym była gotowa zapłacić każdą, byle tylko zyskać Ciebie...

Flp  3,7-8
" Ale wszystko to, co mi było zyskiem,
uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę.
Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości,
jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa,
Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie,
żeby zyskać Chrystusa.


... bo moje Marzenie, by chodzić z Tobą jak Henoch, to tak naprawdę... Twoje marzenie!!!

Tak, mam Marzenia!!!
Marzenia o tym, by doświadczać tej rzeczywistości, która jest opisana w Biblii,
tu i teraz,
tak na co dzień,
by żyć, tak jakby każde Słowo Biblii było prawdą,
prawdą możliwą do zastosowania tu i teraz,
bo tak jest naprawdę!!!
Stoję, powoli podnoszę głowę,
powoli otwieram oczy,
czuję ból,
oczy, które dawno nie widziały światła, muszą powoli się do niego przyzwyczajać...

Czuję, jak poruszasz te marzenia,
marzenia, które tak dawno nie widziały światła, bo były zakopane...
Dotykasz ich po kolei, ożywiasz...
i to boli...

To nie jest miejsce komfortu,
to nie jest tania wiara i łatwe zaufanie,
ale coś, co wymaga ryzyka.

Żeby nauczyć się chodzić po wodzie,
musisz najpierw porzucić milutką i komfortową łódkę...

Te spienione fale i burza dookoła próbują napełnić Twoje serce lękiem...
Atakują Cię wątpliwości,
przeróżne myśli,
wszystko próbuję Cię przekonać, że przecież się nie da...
to wbrew prawom fizyki,
to niemożliwe...

Wszystko w około próbuje zagłuszyć ten cichy głos tam wewnątrz Ciebie...

Ale Ty już wiesz :)
Masz dosyć tej malutkiej łódeczki...
tego, co jest takie proste, pewne i przewidywalne.
Chcesz wyjść za burtę,
chcesz zacząć żyć naprawdę :)

Już wiesz, że przekroczysz tę granicę,
choć nie wiesz, co Cię za nią czekasz,
choć wiesz, że wtedy stracisz kontrolę,
ale chcesz chociaż spróbować chodzić po wodzie...
Ps 42,8

"Głębina przyzywa głębinę w odgłosie wodospadów w odgłosie wodospadów Twoich:
Wszystkie nawałnice i fale Twoje przeszły nade mną."

Odważyłam się otworzyć oczy,
pozwoliłam sobie poczuć na twarzy wiatr...
zacząłeś mówić głośno i wyraźnie :)

Jak mogła tego nie słyszeć,
jak mogłam zapomnieć?!

Wczoraj miałam okazję słuchać kogoś,
kto ma odwagę TAK żyć,
żyć naprawdę :)

Nie mogłeś wyraźniej powiedzieć - "da się" :)))

Dziś znowu stoję w "tym" miejscu i wiem...
już nie wrócę.

Zapomnę o tym, co za mną,
będę biec do tego, co przede mną.
Będę zmierzać do celu, do nagrody w górze,
do której zostałam powołana przez Boga w Jezusa Chrystusie. (Flp 3,13-14).

Będę biec, bo zostałam pochwycona przez Chrystusa,
będę biec, bo włożyłeś we mnie Swoje Marzenia :)

piątek, 23 września 2011

Ufając Tobie.

Przyp 3,5-6

"Zaufaj Panu za całego serca
i nie polegaj na własnym rozumie!
Pamiętaj o Nim na wszystkich
swoich drogach,
a On prostować będzie twoje
ścieżki!"

Jestem w podróży, w której uczę się ufać Tobie.
Tylko Ty wiesz, ile mnie to kosztuje.
Tylko Ty wiesz, jak czasem jest mi trudno uwierzyć, że Ty naprawdę wiesz najlepiej.
Ty mówisz: "czekaj cierpliwie",
a ja widzę, jak mogłabym Ci pomóc :)
Biorę różne sprawy w swoje ręce, bo przecież wiem lepiej... co, jak, kiedy...
A Ty uśmiechasz się, kolejny raz szepcząc do mojego serca- zaufaj, poczekaj,
miej odwagę pozwolić działać Mnie.

Nie chcę być jak Ci:
"Którzy mówią: Niech przynagli,
niech przyśpieszy swoje dzieło,
abyśmy widzieli,
niech wnet się spełni zamysł
Świętego Izraelskiego, abyśmy Go
poznali."
(Iz 5,19)

Coraz łatwiej rozpoznać mi Twój głos :)
Ty naprawdę chcesz nas tego uczyć!!!

Nie zawsze słucham, czasami robię wszystko po swojemu,
ale Ty wiesz, rozumiesz, prostujesz i naprawiasz moje błędy :)

Uczę się siadać u Twoich stóp,
kłaść w Twoje ręce moje plany, marzenia i pomysły.
Nieraz przez łzy decyduję, że zaufam Tobie,
choć to czasem bardzo boli, decyduję się na Twoje warunki.
Jesteś cierpliwy, nie przymuszasz,
zachęcasz łagodnie i czekasz...
aż będę gotowa zaufać... do końca.

Twoje poczucie czasu jest inne niż moje.
Dla Ciebie jeden dzień jest jak tysiąc lat,
a tysiąc lat jak jeden dzień...

Na niektóre rzeczy czekam już długo... bardzo długo.
Kiedyś w jednej sprawie powiedziałeś mi "zaczekaj jeszcze trochę".
Trochę :)))
Minęło już ponad 5 lat, a ja dalej czekam... na Twój czas.

Trochę...
>5 lat...
Twój czas :)

Ostatnio opowiadałam Ci, co czuję, czego się boję.
Pytałam, czemu pozwalasz, by tak było, by tak bolało, skoro zaufałam Tobie, skoro to Tobie oddałam?!?!
Z uśmiechem powiedziałeś do mnie cicho, ale bardzo wyraźnie- czemu nie chcesz uwierzyć, że Ja mam dla Ciebie najlepsze rzeczy w najlepszym czasie?
Czemu spodziewasz się ode Mnie złego?

Zatrzymałam się.
Pomyślałam o tym, jak dałeś za nas Tego, którego kochałeś najbardziej,
jak uczyniłeś Go grzechem...
Zrobiłeś to po to, by z nami być!!!

Jak w ogóle mogłam tak o Tobie pomyśleć.
Było mi wstyd...

Jesteś Miłością.
Prawdziwa miłość nie spodziewa się złego,
nie myśli nic złego,
wszystkiemu wierzy...

Chcę być taka, jak Ty,
chcę myśleć, jak Ty.
Chcę pozwolić, by Twoje Słowo zmieniło moje wnętrze, mój sposób myślenia.

Iz 30,15

"Gdyż tak mówi Wszechmocny, Pan,
Święty Izraelski:
Jeśli się nawrócicie i zachowacie
spokój, będziecie zbawieni,
w ciszy i zaufaniu będzie wasza
moc;"

Flp 4,7

"A pokój Boży, który przewyższa
wszelki rozum, strzec będzie serc
waszych i myśli waszych w Chrystusie
Jezusie."

Ostatnio słyszałam ciekawą interpretację tego wersetu :)

Pokój Boży, którzy przewyższa wszelkie poznanie/rozum, czyli taki pokój, który jest poza rozumem :)
Wokół się wali i pali, rzeczywistość jest taka, że w głowie nie mieści, się by ufać, być spokojnym,
a ty masz w sercu Jego pokój, poczucie bezpieczeństwa prosto z nieba :)))

Moja szkoła zaufania Bogu jest ostatnio wymagająca :)
Modliłam się nie raz- naucz mnie ufać Tobie, naucz mnie tylko w Tobie pokładać nadzieję...
Tylko nie pomyślałam, że ta nauka będzie praktyczna... :P
Chyba myślałam, że to "spłynie na mnie z góry" :)

Ale nie żałuję żadnego etapu tej podróży!!!
Bóg nigdy nie zostawi Cię samego, gdy jest ciężko,
przeciwnie On jest wtedy szczególnie blisko :)

Ps 34,19
"Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane,
A wybawia utrapionych na duchu."

czwartek, 22 września 2011

Wszystko zależy od Niego... Wszystko należy do Niego...

Wierzę, że ten blog powstał z Jego inspiracji.
Wierzę, że to On pisze przeze mnie.

Kiedy zaufasz Jemu, kiedy oddasz Mu swoje życie- umrzesz,
nie będziesz już więcej należeć do siebie samego.
Narodzisz się na nowo w Nim i dla Niego, dla Jezusa :)

Jestem zdumiona tym, jak wiele słów zachęty usłyszałam,
z jak pozytywnym odbiorem spotyka się to, co piszę.

Ja jestem tylko piórem w Jego ręku, to On pisze historię.
Chcę być lampą, która świeci Jego światłem.
Sama z siebie jestem pusta, sama z siebie nie mogę NIC.

Ostatnio uczę się tego, co oznacza, że moje życie nie należy do mnie.
Tak mało rozumiem słowa "Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus" (Gal 2,20).

To jest naprawdę śmieszne uczucie...
Wiedzieć, że moje życie nie należy już do mnie.
Ostatnio wyraźnie czuję, że nie mam już nad nim kontroli.
Mój czas należy do Niego, moje relacje należą do Niego.
To On decyduje, kogo "wkleić" do mojego życia, a kogo wyciąć.
To On dopuszcza pewne sytuacje, wydarzenia, inne nie...

Oczywiście nie oznacza to, że żyję, jak robot, którym On kieruje :)
Jemu nie o to chodzi.
Nie dawałby nam przecież wolnej woli.
Tak naprawdę wciąż jeszcze żyję bardziej po swojemu.
"On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym." (Jan 3,30)

Poczucie braku kontroli nad życiem nie oznacza strachu ani braku poczucia bezpieczeństwa.
Prawdziwe bezpieczeństwo możesz odnaleźć tylko w Nim.
Jezus jest skałą, która nigdy się nie zachwieje.
Tylko Bóg jest wczoraj, dzisiaj i na wieki taki sam :)

Hebr 1,10-12
"Tyś, Panie, na początku
ugruntował ziemię,
I niebiosa są dziełem rąk twoich;
One przeminą, ale Ty zostajesz;
I wszystkie jako szata zestarzeją się,
I jako płaszcz je zwiniesz,
Jako odzienie, i przemienione
zostaną.
Ale tyś zawsze ten sam i nie skończą się lata twoje.".

Wierzę, że prawdziwą wolność można odnaleźć wtedy, kiedy całkowicie zaufa się Jemu.
Nie musisz zmagać się, bo On walczy o Twoje życie,
nie musisz troszczyć się, bo On troszczy się o Ciebie.
Nie wiesz czegoś?
Zawsze możesz spytać Tego, który wie wszystko :)

Iz 28,29
"Także to pochodzi od Pana
Zastępów,
jest On cudowny w radzie, wielki
mądrością." :)

Nie potrafisz, nie dajesz rady?
Masz Tatę, który może WSZYSTKO!!!

Wyobraź sobie, ten Potężny Bóg, który stworzył WSZYSTKO,
Ten, który ma władzę nad WSZYSTKIM,
Ten, który jest Królem Królów i Panem Panów,
Ten, który czyni cokolwiek zechce i cokolwiek Mu się podoba,
Ten, któremu nawet morze i wiatr są posłuszne...

Ta lista nie ma końca.
I to nie są moje wymysły, to wszystko jest z Jego Słowa!!!

Wyobraź sobie, że właśnie ON JEST Twoim Tatą!!!

Tatą, który tylko czeka, aż do Niego przyjdziesz,
który czeka, aż będziesz Mu zadawać pytania.
On słyszy Twój szept, Twój płacz, Twój śmiech.
On tak dobrze Cię zna, a jednak czeka aż przyjdziesz i opowiesz Mu o tym, co czujesz :)

On kocha Cię właśnie tu i teraz.
Bez względu na to, co robisz.
Nic tego nie zmieni, żaden Twój grzech.
Nie możesz zrobić nic, by przestał Cię kochać
i nic, by kochał Cię bardziej :)
Jego miłość jest bezwarunkowa.

Możesz ją przyjąć lub nie.
Wybór należy do Ciebie.

Możesz żyć jako Córka/Syn Króla
albo jako sierota, która nie ma domu.

Możesz iść przez życie za rękę z TATĄ.
Możesz mieć DOM, prawdziwy Dom, na zawsze, na całą wieczność!!!

Ja zaufałam Jemu.
Czasami czuję się, jakby prowadził mnie po linie zawieszonej nad przepaścią...
Uczę się nie bać,
uczę się nie zapominać, że On jest tuż obok.
Uczę się zostawiać mój ból i łzy u Jego stóp.
On zawsze mnie podniesie i da siłę, by dalej iść.
To jest NASZA historia, moja i JEGO!!!
Żywa i prawdziwa :)))


Moja Kochana Przyjaciółka napisała o swojej podróży:

http://policzek-nataliaw.blogspot.com/2011/09/podroz-pociagiem.html :)

wtorek, 20 września 2011

Różnica.

Dziś drugi raz nie zaliczyłam egzaminu na prawo jazdy.

Skłania mnie to do pewnych refleksji...

Wsiadałam na rower, wracając do domu...
Z auta wysiadł Egzaminator, który ostatnio mnie "oblał".
Mimo, że upłynęły od tego dnia 3 tygodnie, od razu mnie poznał i z szerokim uśmiechem krzyknął z drugiej strony ulicy "dzień dobry".

Nie chcę tu wypisywać, jaka to ja święta i wspaniała nie jestem.
Jestem zwykłym człowiekiem, upadam tyle razy,  codziennie...
Ostatnio widzę wyraźnie, jak dużo niepotrzebnych i złych rzeczy mówię, a zapewne jeszcze więcej myślę.
Może powinnam kupić sobie jakąś mocną taśmę i zakleić buzię? :)
Są sytuacje, które w sekundę wyprowadzają mnie z równowagi i jestem ugotowana...
Mówię Wam, nie uwierzylibyście, gdybyście mnie w nich zobaczyli :)))
Ale widzę też, że Bóg szkoli mnie  w tej dziedzinie.
Szkolenie jest ostatnio intensywne i trudne.
Dał mi już odkryć mały okruszek objawienia tego, jak możemy czynić różnicę, jak możemy reagować według Jego standardów, według Jego serca.
Jak nasze reakcje w różnych sytuacjach mogą wnosić atmosferę Jego Królestwa.

Wracając do prawa jazdy...
Może to sobie tylko wymyśliłam, ale wydaje mi się, że i wtedy i dziś byłam dla Egzaminatorów ciekawym przypadkiem.
Podejrzewam, że ludzie różnie reagują, gdy egzamin jest przerywany lub oceniany negatywnie.
Pewnie nie zawsze to okazują, wiadomo kultura i te sprawy, poza tym wszystko się nagrywa...
Ale wydaje mi się, że to czuć w duchu, w powietrzu czy jak kto to nazwie.
W moim sercu nie było buntu, niezgodny, Bóg dał mi łaskę, pokorę, Swój pokój.
Był szacunek do autorytetu i taka zwykła ludzka sympatia, chyba tak mniej więcej mogę to nazwać.
Wierzę, że wniosłam tam Jego Królestwo :)

Może dlatego tamten Egzaminator poznał mnie po 3 tygodniach, mimo że codziennie egzaminuje kilkanaście osób...

Myślę, że to jest nasze powołanie, zadanie na całe życie, nieść Jego Królestwo, Jego Światło...
Nie tylko przez wielkie słowa, ale przez codzienne życie.
Czyny mówią często o wiele więcej niż słowa.

Wcale nie zawsze mi to wychodzi, raczej bardziej nie wychodzi niż wychodzi...
Wierzę, że jest to kwestia przemiany naszego serca, naszego wnętrza.
Nie pomogą nakazy, zakazy, to musi po prostu wypływać z nas...

Czy pozwolisz Mu, by On Cię przemienił?
Czy odważysz się być tym, który czyni różnicę.
Tym, który przynosi Jego?

poniedziałek, 19 września 2011

Zatrzymałeś mnie...

"Ten świat" narzuca szalone tempo.
Zmusza nas do tego, by biec coraz szybciej, by gonić za...
No właśnie za czym?!

Tak łatwo jest zgubić właściwą perspektywę, tak łatwo jest stracić trzeźwe spojrzenie i zagubić się wśród tych wszystkich "muszę".

Nie chcę pewnego dnia obudzić się z pytaniem, po co to wszystko?!
Nie chcę, by w mojej głowie, gdy będzie już siwa :P, kołatała myśl, że całe życie straciłam na gonitwę za wiatrem...
Nie chcę żyć życiem, które nie ma wiecznej wartości!!!

Wiem, że nie ja jedna myślę o tym.
To jest temat, który ostatnio ciągle gdzieś się przewija.
Temat, który wraca jak bumerang.

Jakkolwiek od jakiegoś czasu odkrywam ze zdumieniem, że dałam się jednak wrzucić w taki kołowrotek "ważnych spraw".
Tak łatwo jest zapomnieć, gdzie jest nasz prawdziwy DOM.
Tak łatwo jest zapomnieć, dokąd zmierzamy.
Tak łatwo jest patrzeć na okoliczności i fakty, na realia, na to, co możliwe, możliwe dla nas...

Miałam przywilej uczestniczyć w czasie tego weekendu w pewnym wyjeździe.
Szczerze przyznam, że przed nim atakowały mnie trochę obawy, co to oni tam głosić nie będą...
Spotkałam zwykłych, a może jednak niezwykłych ludzi?!
Ludzi, którzy chodzą z Bogiem, tak po prostu na co dzień, którzy zmagają się, jak Ty i ja, a jednak podejmują ryzyko, by zaufać Jemu.
Ryzyko, by zaufać Jemu całkowicie, na 100%, do końca, nawet wtedy, gdy to kosztuje... WSZYSTKO.
Podzieli się z nami swoimi sercami, swoim życiem.
Nie czymś, co wyczytali, wydumali...
Czymś, co przeżyli, nieraz we w łzach, nie raz w bólu, ale i w śmiechu, tańcu.
Nie mogli dać nam więcej.
Czy to nie jest inspirujące, gdy słyszysz świadectwo, jak Bóg działa w czyimś życiu, jak realnie jest w nim obecny?!

Usłyszałam wiele prostych rzeczy, prostych, ale bezcennych, jak największe skarby.
Myślę, że każdy przywiózł z tego wyjazdu woreczek takich klejnotów :P
Ale też wskazówek, jak odkopać Boże skarby.
Od nas zależy, czy będziemy kopać wytrwale, czy poświęcimy na to czas, a tym samym, czy zapłacimy cenę.

Jedną z rzeczy, która mnie poruszyła, była zachęta do tego, by być człowiekiem tajemnic, Bożych tajemnic.
Ich odkrycie wymaga czasu, wysiłku, poszukiwania.
Nie możesz ciągle gonić, mieć w głowie tysięcy spraw, tysięcy "muszę" i jednocześnie mieć prawdziwie głęboką relację  z Bogiem. To się po prostu fizycznie wyklucza.
Stań na środku dwupasmowej autostrady i spróbuj się wyciszyć...

To, co piszę poniżej, pochodzi z moich notatek z wyjazdu, a nie mojej głowy :)

Czym jest tajemnica?
Jest to strzeżona informacja, zakryta dla ogółu.
Tak samo tajemnice Bożego Królestwa nie są poznawalne dla każdego.

Z przypowieści o siewcy (Mt 13) możemy wyczytać, co jest przeszkodą w odkrywaniu Bożych tajemnic.

- droga-symbolizuje miejsce ciągłego ruchu, działania, ciągłego i totalnego rozproszenia, nie ma miejsca na to, by się zatrzymać, studiować...
By poznać rzeczy potrzeba się zatrzymać!!!

- grunt skalisty- poziom powierzchowności, przeszkadza w odkrywaniu głębi, potrzeba czasu, by się wgryźć, tajemnice "z wierzchu" mogą nie mieć sensu...
Każdy z nas przeżywa prześladowania dla Słowa :)
Odczuwa opresję, ucisk, by nie czytać, nie studiować Jego Słowa.

- ciernie- połowiczne życie, trochę tu, trochę tam...


Niby proste prawda?!
A dla mnie jednak było to jak objawienie.
Potwierdzenie i ubranie w słowa tego, co od jakiegoś czasu we mnie wołało coraz głośniej i głośniej.

Zatrzymałeś mnie Tato.
Wyszeptałeś prosto do mego serca, trzymając mnie w Swoich ramionach.
Słyszę to też teraz, gdy pytasz:

"Czy zaufasz MI?
Córeczko, nie pozwól, by ten świat Cię okłamał,
nie pozwól, by kazał Ci gonić za...,
by wmówił Ci, że musisz tyle rzeczy.
Nie pozwól, by przekonał Cię o tym, co jest możliwe,
a co nie,
o tym, co się uda,
a co nie,
by nauczył Cię patrzeć na fakty i realia...

Zatrzymaj się,

weź głęboki oddech,

rozejrzy dookoła...

Spróbuj dostrzec krańce ziemi,
spójrz w niebo, spróbuj dostrzec jego granice,
spróbuj policzyć gwiazdy,
pomyśl o tych wszystkich galaktykach...

Kręci Ci się w głowie, prawda? :)

A teraz posłuchaj, jak całe stworzenie śpiewa (Iz 40,28):
"Czy nie wiesz? Czy nie słyszałeś?
Bogiem wiecznym jest Pan,
Stwórcą krańców ziemi.
On się nie męczy i nie ustaje,
niezgłębiona jest Jego mądrość."

Czy zaufasz MI Córeczko? :)"


ŁAŁ!!!!!!!!!!!!!!

Bóg jest Wszechmogący.
Na pewno zgodzisz się ze mną...
Czyli może wszystko, tak?
Prawda?

A teraz zatrzymaj się i wróć.
Zatrzymaj się na tym,
zastanów, co to tak realnie znaczy,
co to znaczy dla Ciebie
dla Twojego życia,
tak konkretnie.

Wydaje mi się, że to jest jedna z TYCH WIELKICH TAJEMNIC, których jeszcze nie załapaliśmy...

Bo gdyby tak było, żylibyśmy inaczej.

Przynajmniej ja jeszcze tego nie złapałam.
Ale będę szukać :)

Zatrzymałeś mnie Tato,
nie chcę tego znowu przegapić!!!

niedziela, 18 września 2011

Hepzibah

Parę osób pytało mnie, co znaczy "Hepsebah".

Jest to żeńskie imię, które pojawia się w Biblii.
Bóg używa go w odniesieniu do nas, do kościoła jako Swojej Oblubienicy.
"Hepzibah" oznacza dosłownie "moje upodobanie jest w niej", "Moja Rozkosz"

Pojawia się ono w Izajasza 62,4:

"Już nie będę mówić o tobie:
"opuszczona",
a o twojej ziemi nie będą mówić:
"pustkowie",
lecz będą cię nazywali: "Moja Rozkosz",
a twoją ziemię:
"Poślubiona",
gdyż Pan ma w tobie upodobanie".

Nie jestem teologiem, ani specjalistą, więc nie będę rozwodzić się na ten temat.
Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej- w internecie w języku angielskim jest trochę ciekawych materiałów na ten temat :)

środa, 14 września 2011

Nie ograniam Twojej dobroci :)

Mój Bóg, mój Tatuś mnie rozpieszcza :)

Ostatnio mój znajomy opowiadał o swojej wyprawie misyjnej, nie mogłam uczestniczyć w tym spotkaniu.
Wczoraj ta opowieść sama przyszła do mojej pracy :)
Na dodatek dostałam wspaniałą, ręcznie wykonaną torbę prosto z Ugandy!!!

Dziś byłam na spacerze z Przyjaciółką...
Niby nic takiego szczególnego, choć spacer z bliską osobą jest zawsze czymś wspaniałym :)
Ale jeszcze tydzień temu, mogłyśmy wyjść tylko na chwilę, ona jechała na wózku...
Dziś szła ze mną ponad pół godziny, na własnych nogach!!!
Bóg jej dodaje sił, Bóg ją podnosi, wierzę, że objawi swoją moc, chwałę i zwycięstwo w jej życiu.

Marta, moja Kochana Siostra, prawdziwa dzielna Boża Kobieta!!!
Polecam jej blog:

http://martamartyna.blogspot.com/

Nie raz Marta była dla mnie zachętą i takim pozytywnym wyzwaniem, by ufać Bogu... do końca.

Dziś na poczekaniu zrobiła mi  w prezencie cudowny naszyjnik!!! :)
Marta ma serce prawdziwego dawcy!!!
Tyle już od niej dostałam...

Dziękuję Ci Marta, że jesteś!!!

Ostatnio Bóg cudownie troszczy się o moje relacje.
Niektóre rozwija w zaskakujący sposób (kocham Cię Natalieee :*), inne odnawia po wielu latach :)
On otacza mnie wspaniałymi ludźmi, daje mi przez nich tyle miłości, zachęty, tyle nadziei i pokoju, że nie ogarniam tego!!!

Każdego dnia jestem coraz bardziej wolna,
każdego dnia klatka, w którą jakiś czas temu zostałam wpakowana, zostaje coraz bardziej w dole...
Każdego dnia ze zdumieniem zauważam, że jest we mnie coraz mniej strach, coraz mniej obaw, coraz mniej trosk.
Odkrywam, że nie boję się już rzeczy, które jeszcze niedawno mnie przerażały!!!
Jego doskonała miłość usuwa WSZELKI lęk :)

wtorek, 13 września 2011

Umarłam... a po drugiej stronie odnalazłam prawdziwe życie...

Zastanawiam się, o czym napisać w tym poście.
Kilka rzeczy we mnie dojrzewa, klaruje się.
Zobaczę chyba po prostu, co z tego uda mi się ubrać w słowa :)

Życie z Bogiem jest niesamowitą wędrówką, wędrówką przez góry i przez doliny, przez pustynie i przez wody.
Czasem jest z górki, ale często-pod górkę.

Ale Bóg jest wierny, powiedział w Swoim Słowie:

Izajasza 43,2
"Gdy będziesz przechodził przez
wody, będę z tobą,
gdy przez rzeki, nie zaleją cię;
gdy pójdziesz przez ogień,
nie spłoniesz,
a płomień nie spali cię."

Ostatnio doświadczam tego w swoim życiu w wielu dziedzinach.
Bywa trudno, czasem boli, ale NIGDY nie jestem sama :)

W różnych kwestiach umieram.
Bóg jest łagodny, cierpliwy.
Często daje mi czas, nie przymusza, ale łagodnie zachęca, by coś całkowicie Jemu oddać.
Dochodzisz do takiego miejsca, że zakopujesz coś i oddajesz Bogu łopatę.
Czasami masz nadzieję, że On to odkopie, ale wiesz, że to zależy CAŁKOWICIE od Niego, nigdy nie masz gwarancji, że otrzymasz "to" kiedykolwiek z powrotem.
Umierasz...

Ale nie raz doświadczyłam tego, że jeśli coś Mu oddaję, odnajduję prawdziwą radość i wolność.
Bóg pokazuje, że powinnam zaufać Mu w jakimś temacie. 
Zaczyna pracować we mnie, aż dochodzę do takiego miejsca, że mówię- trudno, cokolwiek z tym zrobisz, zaufam Ci. Wiem, że Ty mnie nie zranisz, że Ty mnie nie skrzywdzisz.
Oddaję to Tobie, uczyć z tym COKOLWIEK zechcesz, możesz to zabrać na zawsze albo na ile chcesz... Ale chcę być Twoja, nie chcę, by cokolwiek stało między nami.
Nie chcę NIC przed Tobą ukrywać, nic zatrzymywać dla siebie...

Właśnie wtedy umieram, ale po drugiej stronie jest prawdziwe życie, jest radość prosto z nieba, taniec i śmiech, choć czasem na początku przez łzy :)
Niektóre rzeczy On odkopuje i to bardzo szybko, inne leżą przez dłuższy lub krótszy czas poza moim zasięgiem, niektórych już nigdy nie zobaczę...

To jest właśnie podróż z Nim, podróż przez wiarę i zaufanie.
Podróż, w jaką wyruszył Abraham, gdy uwierzył Bogu i wyszedł do miejsca powołania, choć nie wiedział jeszcze, dokąd idzie (Hebr 11,8), jak Sara, która nie patrzyła na okoliczności, ale uznała za godnego zaufania Tego, który dał obietnicę (Hebr 11,11), jak Mojżesz, który wyszedł z Egiptu i się nie bał, ponieważ uchwycił się Niewidzialnego, jak gdyby Go widział (Hebr 11,27)!!!
Bohaterowie wiary z 11 rozdziału Listu do Hebrajczyków całkowicie złożyli swoją nadzieję w ich Bogu, ich historie to inspirujące świadectwa, kopalnie zachęty i siły.
Ostatnio często wracam do tego rozdziału i zawsze jestem umocniona i zachęcona, by trwać, bez względu na cenę, by ufać Jemu do końca, by zaprzeć się samej siebie.

Bóg jest wierny,
Bóg jest mocny,
Bóg jest blisko Ciebie i mnie,
Bóg słyszy Twój szept, Twój krzyk, Twój płacz,
On zna Twoje myśli,
nie jest obojętny na to, co czujesz,
jeśli tylko odważysz się zaufać Jemu,
nie zawiedziesz się
NIGDY!!!

Jestem szczęśliwa,
idę drogą, której nie znam,
"Bóg daje światło mi na następny krok,
ale nie daje jasności na całą drogę." (Peter Hahne),
na tej drodze są łzy,
są zmagania,
jest trud,
jest też radość i śmiech,
jest taniec,
są prezenty i niespodzianki,
jest coraz mnie strachu, bo Jego doskonała miłość usuwa wszelki lęk.




To jest moja historia z Nim, to jest moja droga z Nim, nie zamieniłabym jej na inną :)

niedziela, 11 września 2011

Jedno Twoje słowo wystarczy, by przegnać mój strach...

Mój pierwszy wpis...
Od jakiegoś czasu noszę w sobie pragnienie, by dzielić się tym, co noszę w sobie,
tym, co Bóg robi dla mnie,
tym, jak rzeczywisty może być On dla nas.
Nie wiem, co z tego wyjdzie,
nie wiem, na ile będę umiała to wszystko ubrać w słowa,
ale chcę spróbować,
chcę spróbować zrobić to z Jego pomocą :)

Co mogę powiedzieć o sobie...
Jestem młodą kobietą, która wciąż jeszcze wkracza w dorosłe życie.
Modliłam się, by Bóg nauczył mnie ufać Jemu, tylko Jemu, no to mam niezłą szkołę!!!
Ale każdego dnia jestem coraz bardziej zakochana w moim Stwórcy,
każdego dnia uczę się tego, że On chce być zaangażowany w moje życie,
że Jego naprawdę interesuje to, co ja czuję i przeżywam, to czym się cieszę, a czym smucę.
Każdego dnia widzę Jego dobroć i wciąż nie mogę ogranąć Jego miłości!!!

Nie, moje życie to nie jest sielanka ani różowa bajeczka.
Obecnie to, z różnych względów, ostra jazda bez trzymanki...
Ale wciąż na nowo doświadczam, że On jest tuż obok, by mnie ratować, wzmacniać i pocieszać!!!

Są takie jednak takie chwile, że wydaje mi się, że On mnie nie słyszy, że zapomniał o mnie.
Ostatnio miałam taki czas, płakałam, pytałam, wołałam i nie słyszałam żadnej odpowiedzi.
Aż dziś przemówił do mnie tak dokładnie przez pewnego człowieka!!!
Ta osoba, choć bliska memu serca, nie mogła znikąd wiedzieć o tym, co przeżywam.
Nie miała pojęcia, jak wczoraj leżałam w łóżku i przez łzy dyskutowałam z Bogiem.
A to, co powiedziała, to była tak konkretna odpowiedź na moje pytanie, na ten ból, który nosiłam w sobie, że to mógł być tylko Bóg, tylko mój Kochany Tato :)

Przeczytałam właśnie Psalm 22.
Dokładny opis mojej sytuacji!!!
Dawid uskarża się przed Bogiem, wspomina jego dobroć, choć w obecnej sytuacji, czuje jakby Bóg był głuchy na jego wołanie.
A potem jeden moment- Ty odpowiedziałeś mi!!!
I jego skarga zmienia się pieśń pochwalną :)

Czasami tracę siły, gubię właściwą perspektywę,  leżę i nie mogę już NIC.
A wystarczy jedno Jego słowo i jestem jak nowa!!!
Jego miłość usuwa wszelki strach, jedno słowo z nieba odmienia nas całkowicie!!!