wtorek, 13 września 2011

Umarłam... a po drugiej stronie odnalazłam prawdziwe życie...

Zastanawiam się, o czym napisać w tym poście.
Kilka rzeczy we mnie dojrzewa, klaruje się.
Zobaczę chyba po prostu, co z tego uda mi się ubrać w słowa :)

Życie z Bogiem jest niesamowitą wędrówką, wędrówką przez góry i przez doliny, przez pustynie i przez wody.
Czasem jest z górki, ale często-pod górkę.

Ale Bóg jest wierny, powiedział w Swoim Słowie:

Izajasza 43,2
"Gdy będziesz przechodził przez
wody, będę z tobą,
gdy przez rzeki, nie zaleją cię;
gdy pójdziesz przez ogień,
nie spłoniesz,
a płomień nie spali cię."

Ostatnio doświadczam tego w swoim życiu w wielu dziedzinach.
Bywa trudno, czasem boli, ale NIGDY nie jestem sama :)

W różnych kwestiach umieram.
Bóg jest łagodny, cierpliwy.
Często daje mi czas, nie przymusza, ale łagodnie zachęca, by coś całkowicie Jemu oddać.
Dochodzisz do takiego miejsca, że zakopujesz coś i oddajesz Bogu łopatę.
Czasami masz nadzieję, że On to odkopie, ale wiesz, że to zależy CAŁKOWICIE od Niego, nigdy nie masz gwarancji, że otrzymasz "to" kiedykolwiek z powrotem.
Umierasz...

Ale nie raz doświadczyłam tego, że jeśli coś Mu oddaję, odnajduję prawdziwą radość i wolność.
Bóg pokazuje, że powinnam zaufać Mu w jakimś temacie. 
Zaczyna pracować we mnie, aż dochodzę do takiego miejsca, że mówię- trudno, cokolwiek z tym zrobisz, zaufam Ci. Wiem, że Ty mnie nie zranisz, że Ty mnie nie skrzywdzisz.
Oddaję to Tobie, uczyć z tym COKOLWIEK zechcesz, możesz to zabrać na zawsze albo na ile chcesz... Ale chcę być Twoja, nie chcę, by cokolwiek stało między nami.
Nie chcę NIC przed Tobą ukrywać, nic zatrzymywać dla siebie...

Właśnie wtedy umieram, ale po drugiej stronie jest prawdziwe życie, jest radość prosto z nieba, taniec i śmiech, choć czasem na początku przez łzy :)
Niektóre rzeczy On odkopuje i to bardzo szybko, inne leżą przez dłuższy lub krótszy czas poza moim zasięgiem, niektórych już nigdy nie zobaczę...

To jest właśnie podróż z Nim, podróż przez wiarę i zaufanie.
Podróż, w jaką wyruszył Abraham, gdy uwierzył Bogu i wyszedł do miejsca powołania, choć nie wiedział jeszcze, dokąd idzie (Hebr 11,8), jak Sara, która nie patrzyła na okoliczności, ale uznała za godnego zaufania Tego, który dał obietnicę (Hebr 11,11), jak Mojżesz, który wyszedł z Egiptu i się nie bał, ponieważ uchwycił się Niewidzialnego, jak gdyby Go widział (Hebr 11,27)!!!
Bohaterowie wiary z 11 rozdziału Listu do Hebrajczyków całkowicie złożyli swoją nadzieję w ich Bogu, ich historie to inspirujące świadectwa, kopalnie zachęty i siły.
Ostatnio często wracam do tego rozdziału i zawsze jestem umocniona i zachęcona, by trwać, bez względu na cenę, by ufać Jemu do końca, by zaprzeć się samej siebie.

Bóg jest wierny,
Bóg jest mocny,
Bóg jest blisko Ciebie i mnie,
Bóg słyszy Twój szept, Twój krzyk, Twój płacz,
On zna Twoje myśli,
nie jest obojętny na to, co czujesz,
jeśli tylko odważysz się zaufać Jemu,
nie zawiedziesz się
NIGDY!!!

Jestem szczęśliwa,
idę drogą, której nie znam,
"Bóg daje światło mi na następny krok,
ale nie daje jasności na całą drogę." (Peter Hahne),
na tej drodze są łzy,
są zmagania,
jest trud,
jest też radość i śmiech,
jest taniec,
są prezenty i niespodzianki,
jest coraz mnie strachu, bo Jego doskonała miłość usuwa wszelki lęk.




To jest moja historia z Nim, to jest moja droga z Nim, nie zamieniłabym jej na inną :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz