niedziela, 25 września 2011

Głębia.

Już kiedyś tu byłam...

Pamiętam to miejsce,
pamiętam dokładnie tą chwilę, kiedy mnie tu zabrałeś.
To chyba nie był ten jedyny i pierwszy raz,
ale wtedy czułam to tak wyraźnie!!!
Poruszyłeś we mnie te najgłębsze struny...

Dziś znowu stoję "tutaj"...
na brzegu tej "przestrzeni",
na samym skraju nieskończoności...
Nie mogę ogarnąć wzrokiem krańców horyzontu...
bo tu ich nie ma!!!
We włosach czuję wiatr i jest w nim coś potężnego...

Tyle się wydarzyło,
tak bardzo w pewnym momencie się pogubiłam,
w sprawach ważnych i ważniejszych...
w tych wszystkich "musisz" i "powinnaś"...
Zapomniałam o TYM miejscu...
Zapomniałam, że Ty zapraszasz mnie do TEJ przygody...
Przygody z Tobą.
Zapomniałam, że mój prawdziwy Dom nie ma ścian.
W Twoim Królestwie nie ma ograniczeń,
W Twoim Królestwie moja przeszłość nie determinuje mojej przyszłości.
Tutaj WSZYSTKO jest możliwe!!!

Wystarczy tylko, że przekroczę próg wiary,
granicę, za którą jest...
nieznane...
nieogarnione...
nieograniczone...

Dziś stoję... tutaj...znowu...

Czuję, jak drżą mi nogi,
nie podniosłam jeszcze głowy,
mam zamknięte oczy...

Od jakiegoś czasu,
znów zaczęłam słyszeć Twój szept,
to ciche, a zarazem potężne wołanie...
Wołanie, które zaprasza do "tego" miejsca...

Otworzyłeś drzwi klatki, w którą dałam się wpakować...
Nie, one nigdy nie były zamknęły,
tylko ja o tym nie wiedziałam...
Ale Ty wyprowadziłeś mnie krok, po kroku...
Trzymałeś mnie za rękę i prowadziłeś łagodnie,
moje serce się nie lękało,
czułam Twoją moc i potęgę, dlatego odważyłam się zaufać...

Z każdym krokiem wracały do mnie moje Marzenia,
Marzenie, które sam we mnie włożyłeś.
Nie o samochodzie, domku na wsi czy nowych szpilkach :)

Marzenia o tym, by znać Cię "osobiście",
nie w sposób historyczny, z kart książek,
ale by znać Cię jak człowieka,
by rozmawiać z Tobą jak z przyjacielem, twarzą w twarz, jak Mojżesz...

Tak... śmiałe marzenia,
może ktoś pomyśli nawet, że bezczelne...

Na początku też mnie przerażały...
Przychodziły, kiedy czytałam Twoje Słowo...
Bałam się uwierzyć, że to jest też dla mnie.
Dla mnie?!
Nie chciałam Cię obrazić...
Tak, może to jest dla "nich",
dla tych bardziej  świętych, lepszych...
Nie, to nie może być dla mnie,
ja się nie nadaję...
Tysiące "bo" i "ale",
fałszywa pokora...

Ale Ty byłeś wytrwały :)
Spojrzałam w Twoje oczy i zobaczyłam, że chcesz właśnie MNIE!!!
Twoja miłość stopiła moje serce.
Twoja pasja,
Twoja miłość...

Pnp 8,6-7

"Połóż mnie jak pieczęć na swoim sercu,
jak obrączkę na swoim ramieniu.
Albowiem miłość jest mocna jak śmierć,
namiętność twarda jak Szeol.
Jej żar to żar ognia,
to połomień Pana.
Wielkie wody nie ugaszą miłości,
a strumienie nie zaleją jej.
Jeśliby kto chciał oddać za miłość całe swoje mienie,
to czy zasługuje na pogardę?"


Zrozumiałam, że Ty chcesz, bym Cię szukała,
tak naprawdę szukała,
z determinacją,
bym prosiła o to, by znać Cię w taki sposób,
bym była gotowa zapłacić każdą, byle tylko zyskać Ciebie...

Flp  3,7-8
" Ale wszystko to, co mi było zyskiem,
uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę.
Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości,
jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa,
Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie,
żeby zyskać Chrystusa.


... bo moje Marzenie, by chodzić z Tobą jak Henoch, to tak naprawdę... Twoje marzenie!!!

Tak, mam Marzenia!!!
Marzenia o tym, by doświadczać tej rzeczywistości, która jest opisana w Biblii,
tu i teraz,
tak na co dzień,
by żyć, tak jakby każde Słowo Biblii było prawdą,
prawdą możliwą do zastosowania tu i teraz,
bo tak jest naprawdę!!!
Stoję, powoli podnoszę głowę,
powoli otwieram oczy,
czuję ból,
oczy, które dawno nie widziały światła, muszą powoli się do niego przyzwyczajać...

Czuję, jak poruszasz te marzenia,
marzenia, które tak dawno nie widziały światła, bo były zakopane...
Dotykasz ich po kolei, ożywiasz...
i to boli...

To nie jest miejsce komfortu,
to nie jest tania wiara i łatwe zaufanie,
ale coś, co wymaga ryzyka.

Żeby nauczyć się chodzić po wodzie,
musisz najpierw porzucić milutką i komfortową łódkę...

Te spienione fale i burza dookoła próbują napełnić Twoje serce lękiem...
Atakują Cię wątpliwości,
przeróżne myśli,
wszystko próbuję Cię przekonać, że przecież się nie da...
to wbrew prawom fizyki,
to niemożliwe...

Wszystko w około próbuje zagłuszyć ten cichy głos tam wewnątrz Ciebie...

Ale Ty już wiesz :)
Masz dosyć tej malutkiej łódeczki...
tego, co jest takie proste, pewne i przewidywalne.
Chcesz wyjść za burtę,
chcesz zacząć żyć naprawdę :)

Już wiesz, że przekroczysz tę granicę,
choć nie wiesz, co Cię za nią czekasz,
choć wiesz, że wtedy stracisz kontrolę,
ale chcesz chociaż spróbować chodzić po wodzie...
Ps 42,8

"Głębina przyzywa głębinę w odgłosie wodospadów w odgłosie wodospadów Twoich:
Wszystkie nawałnice i fale Twoje przeszły nade mną."

Odważyłam się otworzyć oczy,
pozwoliłam sobie poczuć na twarzy wiatr...
zacząłeś mówić głośno i wyraźnie :)

Jak mogła tego nie słyszeć,
jak mogłam zapomnieć?!

Wczoraj miałam okazję słuchać kogoś,
kto ma odwagę TAK żyć,
żyć naprawdę :)

Nie mogłeś wyraźniej powiedzieć - "da się" :)))

Dziś znowu stoję w "tym" miejscu i wiem...
już nie wrócę.

Zapomnę o tym, co za mną,
będę biec do tego, co przede mną.
Będę zmierzać do celu, do nagrody w górze,
do której zostałam powołana przez Boga w Jezusa Chrystusie. (Flp 3,13-14).

Będę biec, bo zostałam pochwycona przez Chrystusa,
będę biec, bo włożyłeś we mnie Swoje Marzenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz