niedziela, 1 kwietnia 2012

Czekać to prawdziwe uwielbienie, czekać to naprawdę kochać...

Dziś usłyszałam w końcu z ust kogoś poza mną to, co od tak dawana nosiłam w sercu...
Gdzieś w środku wiedziałam, że to musi być prawda!!!

Jedno zdanie, które brzmiało mniej więcej tak,
a przynajmniej to jest cała esencja... dla mnie bezcenne...

"Czekać na Boga to prawdziwe uwielbienie."

Oczywiście ważne jest to jak czekasz...
Bóg często daje nam szansę, by Go uwielbiać w ten sposób,
by Go kochać w ten sposób...
Bo czekać znaczy też kochać naprawdę... ale o tym za chwilę...

Jejku, dziś mogę spojrzeć wstecz  i widzę, ile z tych szans zmarnowałam...
Ile razy zamiast czekać kombinowałam po swojemu i komplikowałam wszystko,
a w lepszych przypadkach niecierpliwie tupałam nóżką i narzekałam, pytając "daleko jeszcze?!"...
Ale możemy "zapomnieć o tym, co za nami, i zdążać do tego, co przede nami" :)

Modlę się Tatusiu, byś wciąż szerzej i szerzej otwierał mi oczy,
bym coraz bardziej mogła patrzeć z Twojej wiecznej, ogromnej perspektywy,
a nie mojej ograniczonej, kończącej się tak często na czubku mojego własnego nosa...

Od jakiegoś półtora miesiąca z każdym dniem wyraźniej widzę, ile było mądrości i miłości, gdy On mówił czekaj...
Nie mówię, że przeszłam przez to całkowicie zwycięsko,
ale z Jego pomocą przeszłam przez to najlepiej jak potrafiłam,
a może raczej to On mnie przeniósł...
Ostatnio parę razy dziennie uświadamiam sobie, jak dużo kosztowałoby mnie, gdybym nie oddała Mu pewnych kwestii, gdybym nie czekała, ale kombinowała po swojemu...
Jejku!!!
Mogę powiedzieć tylko dziękuję Tatusiu!!!

Pisałam tu już o tym, że często mamy niewłaściwą perspektywę,
że wydaje nam się, że wyrzekamy się czegoś dla Niego, że rezygnujemy, że zapieramy się czegoś...
Tak, często musimy powiedzieć "nie" naszemu ciału,
ale On tak naprawdę nas ratuje,
Jego "nie", "czekaj" to jest czysta miłość, czysta łaska!!!

O Ozeaszu chyba też pisałam,
kiedy On zagradza ścieżki Swojej ukochanej,
i to jeszcze na dodatek cierniem!!!,
nie robi tego, by ją zranić,
On robi to z miłości,
robi to, by ją ocalić, przed nią samą, jej pragnieniami, marzeniami, pomysłami...

Ciężko mi to wszystko oddać słowami...
Ostatnio tak dużo z tego, co wiedziałam, staje się objawieniem,
jednocześnie skondensowany proces oczyszczania,
kiedy On pokazuje wszystkie drobiazgi,
i kiedy jest tego dużo...
Wiem, że On karci swoje dzieci, koryguje je z miłości,
i On robi to w miłości,
dlatego wiem, że wytrzymam,
choć chwilami można by się załamać, ile tego jeszcze jest...
Ale On jest zazdrosnym Bogiem,
dlatego rozprawi się z każdym drobiazgiem i drobiażdżkiem...

Obserwując przyspieszenie... właściwie ostatnich dni...
podejrzewam, że ktoś się jakoś bardziej intensywnie o mnie modli...
ale tego się nie dowiem, a na pewno nie po tej stronie...
i nie muszę, On to wynagrodzi wg swojej sprawiedliwości :)))


Ale wracając do tego, od czego zaczęłam...

Zastanawiałam się, gdzie w Biblii znajdę o tym, że czekając na Boga z właściwą postawą,
pełni wiary i ufności, cieszący się Jego obecnością, tak naprawdę Go uwielbiamy...
Przypomniała mi się Księga Rut...
Nawet jakieś 1,5 tygodnia temu dzieliłam się tym  z moją Przyjaciółką...

3,10

Kiedy Boaz mówi do Rut:

"A on na to: Błogosławiona ty u Pana, córko moja.
Ten drugi dowód twojej miłości lepszy jest niż pierwszy, gdyż nie uganiałaś się za młodzieńcami ani biednymi, ani bogatymi."

Oczywiście warto sobie przeczytać całą Księgę :)
Ale teraz chodzi mi konkretnie o ten fragment.

Można go naturalnie traktować dosłownie.
Dziewczyna, która decyduje się nie szukać męża po swojemu,
która decyduje się zaufać Bogu, że On wie lepiej, że On wybierze lepiej niż ona sama,
która nie kombinuje po swojemu, nie próbuje na prawo i lewo,
która czeka aż On powie z uśmiechem "tak, to ten"... itd.
Myślę, że rozumiecie :P

Ona czekając okazuje swojemu przyszłemu mężowi miłość,
okazuje mu wierność i szacunek, bo czeka na niego,
nie rozmienia się na drobne, nie rozdaje swojego serca po kawałku...
Nasz Bóg to ma pomysły...
W kwestii finansów radzi, by dawać, gdy się ma mało,
a teraz to :)
Kocham Jego logikę.
Wierzę, że każdy, kto Mu zaufa powie- warto było czekać,
zawsze warto jest czekać na Boga.


Tak samo, kiedy my nie próbujemy po swojemu,
nie sięgamy po substytuty,
nie zadowalamy się dobrymi rzeczami, po które moglibyśmy sięgnąć tu i teraz,
ale mówimy- Boże ufam Ci,
może nie rozumiem, czemu ciągle każesz mi czekać,
ale ufam Ci,
wiem, że Ty wiesz lepiej,
widzisz dalej,
wybierasz dla mnie lepiej, niż ja sama wybrałabym dla siebie...
Będę się cieszyć tym miejsce w moim życiu, w którym mnie postawiłeś,
będę się cieszyć tym, co mi dałeś,
tym co czynisz...
I będę czekać :)))
To jest wspaniały dowód miłości i zaufania.
To jest prawdziwe uwielbienie,
uwielbienie w Duchu i Prawdzie,
uwielbienie stylem życia.

Ok, to, że pobiegamy z flagami, też może być uwielbieniem :)
Ale to trwa chwilę,
możesz Go wielbić czynem,
możesz Go wielbić swoją myślą i emocjami 24h/dobę!!!!

Więc nawet jeśli szczerze kochający Boga ludzie, którzy są dla Ciebie autorytetem,
mówią Ci, że powinnaś coś zrobić, jakoś Bogu pomóc...
a Ty czujesz, że On jednak mówi, by nie robić ZUPEŁNIE NIC...
sorki, ale nie słuchaj ich, posłuchaj Jego.
No a czasem najtrudniej jest właśnie nie robić nic, zupełnie nic :)

Generalnie to o tym wszystkim, o czym tylko wspomniałam, można by napisać książkę :)))
I jak tu się nie zakochiwać w Nim coraz bardziej i bardziej?!?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz