Właśnie obejrzałam film pt. "Uprowadzona." [Taken]
Nie powiem, film jest mocny...
Zdecydowanie dla dorosłych,
aczkolwiek rekomendowany przez B. Olechnowicza na konferencji w Legnicy.
Handel ludźmi,
niby każdy wie, że to się dzieje,
nawet teraz w tej chwili...
Żyjemy w takiej warstwie świata,
że nie spotykamy się z tym na co dzień.
Wiemy, że to dzieje się gdzieś tam...
Nie dotyka nas to bezpośrednio.
Dobrze jest konfrontować się z takimi tematami,
ten świat kolorowy, kuszący,
my zabiegani, zalatani,
często zbyt zajęci, by się zatrzymać, zastanowić.
Wiem, że ciągle o tym piszę,
ciągle się z tym stykam,
tak łatwo dać wciągnąć się w ten nurt,
płynąć wraz z tłumem...
Ale On nas znajdzie,
choćby na końcu świata,
zawsze wiedziałam, że to jest prawdziwa miłość,
miłość, która pójdzie za TOBĄ choćby na koniec świata.
Ta scena, gdy ojciec zabił już wszystkich, którzy stali mu na drodze,
sponiewierany i ranny,
i jego córka, uratowana w ostatniej chwili,
wpadają sobie w ramiona,
ona płacze ze szczęścia i z takim lekkim niedowierzaniem mówi "Przyjechałeś po mnie!!!"
A on na to, że przecież obiecał!!!,
ta scena mnie rozwaliła.
Tyle razy ryzykował życiem,
oddał wszystko,
zrobił wszystko, by uratować swoje ukochane dziecko!!!
Nasz Bóg jeszcze bardziej walczy za nas,
On zrobi wszystko, by nas odnaleźć,
dał o wiele więcej niż ten człowiek, by ratować swoją córkę,
On dał za nas Swego Syna!!!
Nie da się dać nic więcej.
I On wcale nie jest łagodny, gdy walczy o nas,
On wcale nie będzie miły,
nasz Bóg jest Lwem,
nasz Bóg jest Wojownikiem,
i przyjedzie ten dzień,
gdy pokona całe zło,
wszelką śmierć,
otrze z naszych oczu wszelką łżę,
weźmie nas, swój kościół w ramiona...
bo obiecał!!!
Miałam pisać o czym innym :P
Ale obejrzałam ten film.
Handel ludźmi,
to jest poważny temat,
nie będę o tym pisać,
dopiero od niedawna Bóg porusza w tym kierunku moje serce.
1994 rok. Miałam 16 lat. Siedziałam w Olsztynie na dworcu w środku nocy. Czekałam na pociąg, jechałam na Mazury. Senna, zmęczona. Nagle coś przykuło moją uwagę. Scena, która rozgrywała się przed moimi oczyma. Dziewczyna w moim wieku. Jej opiekun (ojciec, ojczym, wujek, widać ktoś bliski) dobija targu z klientem. Przedmiotem "targu" jest ona. Sprzedana nie na zawsze, nie na całą noc. Na jedną, koszmarną chwilę. Ociąga się, próbuje się wycofać, klient stara się być miły. Widzi, że to jeszcze dziecko. Ona ma krótkie, lekko kręcone, jasne włosy. Wygląda młodziutko. Patrzyłam na tę scenę, która rozgrywała się tuż obok jak porażona. Na długo zapadła mi w pamięć. Na wiele lat. Ona była bezbronna. Wokół wielu dorosłych ludzi. Jej opiekun wyraźnie zadowolony z targu, którego dobił. Wszystko odbywało się bez wyraźnej przemocy, agresji. Subtelna, koszmarna presja. Nacisk.
OdpowiedzUsuńCo było dalej z tą dziewczyną? Nieraz o tym myślałam. Cierpiałam wtedy. Do tej pory dworzec w Olsztynie kojarzy mi się z tą sceną i dziecinnie wyglądającą blondynką. Sprzedaną za parę złotych.