wtorek, 13 marca 2012

Jedyny właściwy punk odniesienia.

Znowu musiałeś to zrobić :)

Tak łatwo zapominam, że tylko Ty jesteś JEDYNYM właściwym punktem odniesienia.
Nie raz prosiłam, byś nauczył mnie ufać Tobie, ale tak NAPRAWDĘ na stówę...

Wciąż tak łatwo przychodzi mi budować moje własne podpórki...
Wydaje mi się, że coś wiem,
że rozumiem, co robisz w moim życiu,
jaka jest Twoja wola...
Ale błędem jest dobudowywać sobie coś na tym.
Życie z Tobą jest chodzeniem po wodzie bez budowania sobie własnych tratw i mostów :)

Nie umiem chyba dobrze tego wytłumaczyć.
Chodzi o to, by cały czas mieć świadomość i wolność, że wszystko zależy od Niego,
że wszystko należy do Niego.
On daje i zabiera,
a my chwalmy Go bez względu na to, co czyni.

Nie pozwoliłeś mi zbudować nawet kawałeczka muru moich wyobrażeń,
z uśmiechem, delikatnie znów wytrąciłeś mi coś z ręki....
Uśmiechnęłam się do Ciebie, kiedy to zobaczyłam.
Wiem, że się nie gniewałeś,
wiem, że tak bardzo mnie kochasz, Tatusiu...
Nie tupię już nóżką kiedy to robisz,
ale jestem Ci taka wdzięczna.
Tyle razy uratowałeś mnie przed moimi wspaniałymi pomysłami :P

Coraz bardziej rozumiem sercem, co znaczy, że moje życie nie jest moje, ale Twoje...
Poczucie, że Ty masz je w swoich ogromnych dłoniach, daje prawdziwą wolność...


Wiem, że niektórych ciekawi szkoła, na której byłam.
Myślę, że wkrótce napiszę, jak tam dotarłam mimo wszystko i jak bardzo tego potrzebowałam.
Chcę napisać to na spokojnie, a chwilowo nie wygrzebałam się jeszcze z po wyjazdowych zaległości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz