sobota, 31 grudnia 2011

Wyjście z labiryntu :)

Czuję się tak wolna, tak lekka, tak nowa!!!

Przed ostatnie kilka miesięcy błądziłam w labiryncie,
próbowałam znaleźć z niego wyjście,
co najmniej dwa razy byłam pewna, że na dobre z niego wyszłam...

Dziś widzę, że dopiero teraz mój Bóg, mój Tato mnie z niego wyprowadził :)))

Postawił moje nogi na skale,
umocnił moje kroki.

Dziś jestem WOLNA, WOLNA NAPRAWDĘ, CAŁKIEM I DO KOŃCA!!!

Pierwszy raz nie zastanawiam się i nie martwię, jak to będzie dalej.
Już nie próbuję kleić po swojemu,
po prostu wiem, że On wszystko poukłada.
A ja nie muszę się wysilać, nie muszę kombinować, nie muszę wiedzieć i rozumieć :)
Ufam Jemu i to wystarczy!!!

Jego miłość jest pasją, jest ogniem, ale ona nas nie rani!!!
Jeśli naprawdę i do końca Mu zaufamy,
jeśli złapiemy mocno Jego rękę i odważymy się iść w nieznane,
On nas nie skrzywdzi,
On nas nie rozczaruje,
Ci, którzy Jemu zaufali nie będą zawstydzeni!!!

Dziś w mojej duszy jest radość,
pierwszy raz od dawna tańczyłam w swoim pokoju...
Z Nim i dla Niego...

Jestem Mu taka wdzięczna za moich Przyjaciół,
za ludzi, których postawił w moim życiu,
za moją Natalę,
za moją Mamę.
W ciągu tych miesięcy miały tyle cierpliwości i czasu, by wysłuchiwać moich rozterek,
były ze mną, gdy śmiałam się i płakałam,
nie potępiały i nie osądzały,
ale po prostu były przy mnie.

Napisałaś Marta, że inaczej wyobrażałaś sobie ten rok,
że nie był on łatwy, ale jednak dobry.

Rok temu również wyobrażałam sobie różne rzeczy inaczej.
Dla mnie też nie był to najłatwiejszy rok.
Ale dziś również mogę powiedzieć, że to był dobry czas.
Na pewno nie zmarnowany.
On był przy mnie,
przeprowadził mnie przez wszystko,
prostował moje drogi,
łagodnie i cierpliwie zawracał na właściwe ścieżki.

Chciałam w ciągu tego roku poznać Go lepiej,
chciałam, by nauczył mnie ufać sobie naprawdę.
I tak się stało, choć zrobił to inaczej niż sobie wyobrażałam.
Nie chodzi o to, że więcej o Nim usłyszałam, przeczytałam, że ktoś mi opowiedział...

Liczy się to, co z Nim przerobiłam.
Upadałam, a On mnie podnosił,
uczył, że przed Nim nie muszę udawać,
uczył mnie stawać przed Nim bez maski i bez makijażu,
uczył mnie być sobą przed Nim...

Nie wiem, jaki będzie kolejny rok.
Nie chcę już nic klecić po swojemu,
nie chcę budować swoich wyobrażeń,
nie chcę MOICH marzeń i planów.
Chcę być cała ukryta w Nim :)

Życzę i Wam i sobie, by nadchodzący rok, był rokiem, w którym poznamy Go bardziej,
w którym staniemy się bardziej podobni do Niego,
niech nasze serca i wszystko, kim jesteśmy woła:

"Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości,
jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego,
dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie,
byle zyskać Chrystusa.
I znaleźć się w nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie,
lecz tę, która wywodzi się z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga,
na podstawie wiary."

Flp 3,8-9

Dziękuję Ci Tato, że mogę zakończyć ten rok z czystym końcem :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz