Bóg pisze zadziwiające scenariusze...
Pięć lat temu będąc na jednych studiach, rozpoczęłam drugie.
Dość szybko z nich zrezygnowałam, powodów było kilka.
Najważniejszy był jednak taki, że nie chciałam być tak zajęta, by nie mieć czasu dla Niego.
Decyzję podjęłam dość szybko, choć nie była łatwa...
To było coś, co chciałam robić,
a przynajmniej tak mi się wydawało,
coś, do czego przygotowywałam się od jakiegoś czasu...
Ale nie miałam wątpliwości,
wybrałam Jego :)
Od poniedziałku jestem znowu studentką :)
Pomysł przyszedł do mnie naprawdę niespodziewanie,
na trzy dni przed końcem rekrutacji.
Potem była droga pełna niepewności, obaw, argumentów za i przeciw...
Spotkałam na niej niezwykłych ludzi...
Parę razy chciałam zawrócić...
Na dzień dzisiejszy wygląda mi to na właściwy kierunek, dobry wybór.
Wydaje mi się, że to jest coś, co Bóg dawno włożył w moje serce,
coś co Mu oddałam, a On to odkopał... po latach.
Zaskakująca jest reakcja ludzi, którzy się ostatnio o tym dowiadują,
a którzy mnie trochę znają...
Wszyscy mówią coś w stylu "super, przecież zawsze chciałaś to robić" :)
A jeśli się pomyliłam, jeśli to nie był jednak Bóg...
To co?
"To nic" :P
Usłyszałam to niedawno,
przyniosło mi to wolność :)
Uczę się dawać sobie prawo do błędu, pomyłki...
Bóg wkalkulował w Swój plan dla mnie te wszystkie wpadki,
wcale się nimi nie przejmuje,
gdy ja coś sknocę,
On nie złamuje rąk i nie mówi do aniołów:
"Chłopaki, mamy problem, Beata tym razem już naprawdę wszystko sknociła, przecież jej mówiłem!!!
A ona znów źle zrozumiała, co my teraz zrobimy?
Nasz plan A teraz nie ma już szans na realizację...
Musimy natychmiast zwołać jakieś zebranie i wymyślić coś na szybko!!!".
Nie, On już to wszystko uwzględnił :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz